Super Express – Szpiedzy i sabotaż w Bumarze?

Kolejne szokujące fakty dotyczące prób kradzieży supernowoczesnego wojskowego systemu wykrywania skażeń chemicznych Tafios, opracowanego przez polskich naukowców na zlecenie Ministerstwa Obrony Narodowej.

Piotr Sieńko 01.08.2008 r. Super Express 

– Agenci obcego wywiadu kilkakrotnie w ciągu ostatnich lat próbowali wykraść dokumentację Tafiosa – potwierdzili wczoraj w Sejmie twórcy tego unikatowego systemu.

Po raz pierwszy, jeszcze w sposób bardzo subtelny, taka próba miała miejsce pod koniec 2001 r., gdy współpracę i pomoc finansową w prowadzeniu badań zaoferowało pracującym nad Tafiosem naukowcom kilka polskich firm z izraelskim kapitałem. Odmówili. Mossad nie poddawał się jednak. Wkrótce potem okazało się, że jedna z osób zatrudniona przy logistycznej części badań współpracuje z izraelskim wywiadem. Została zwolniona, co udaremniło kradzież.

Rosjanie i Amerykanie chcieli Tafiosa

Dwa lata później autorów projektu odwiedzać zaczęli przedstawiciele rosyjskiego FSB (Federalna Służba Bezpieczeństwa). Zaproponowali stworzenie spółki, która zajęłaby się dalszymi pracami nad Tafiosem i innymi systemami, nad którymi pracował zespół konstruktorów.

– Wiedzieliśmy o tym, że tak naprawdę chodziło im tylko o przechwycenie technologii – wyjaśnia Wiesław Kaska, jeden z twórców Tafiosa. – Rosjanie, którzy od dawna próbują stworzyć własne urządzenie tego typu, nie byli bowiem w stanie opracować nowoczesnego oprogramowania do takiego systemu – tłumaczy.

Jakiś czas później wywiad amerykański próbował zaoferować naukowcom wsparcie informatyczne dużej firmy komputerowej ze Stanów Zjednoczonych. – Nie zgodziliśmy się – mówi Andrzej Dobosz, biorący udział w pracach nad Tafiosem w pierwszej fazie projektu. – Podający się za biznesmenów agenci CIA odeszli z niczym.

Zagrożenie wewnątrz Bumaru

Gdy w 2006 r. Tafios trafił do bumarowskich zakładów wydawało się, że objęta przez Ministerstwo Obrony Narodowej klauzulą tajne technologia została ocalona, a naukowcy dostali wreszcie ochronę polskiego kontrwywiadu. Urządzenie miało być produkowane seryjnie. Weszło też na listę wyposażenia sprzedawanych przez Bumar czołgów PT – 91 M Twardy, których 48 sztuk zamówił rząd Malezji. Szybko jednak wyszło na jaw, że i w Bumarze system oraz jego twórcy też nie są bezpieczni.

Rok temu w marcu, w jednym z bumarowskich zakładów, gdzie przechowywane były gotowe do zamontowania w czołgach Tafiosy, ktoś potajemnie w nocy rozkręcił i rozbebeszył jedno z takich urządzeń.

– Zerwano plomby zabezpieczające urządzenie, pourywano i porozcinano kable – mówi dr płk. Henryk Kudła, członek zespołu badawczego Tafiosa. – Urządzenie nawiercono by prawdopodobnie używając kamery wziernikowej zajrzeć do środka, a miejsca te zaklejono potem… plasteliną – opowiada.

Dla naukowców stało się oczywiste, że ktoś rozkręcając ich wynalazek chciał poznać jego budowę i dane techniczne. Od tamtej pory jeszcze bardziej zaostrzyli środki ostrożności. Pilniej niż dotąd zaczęto strzec m.in. dokumentacji systemu. Prace nad uruchomieniem produkcji seryjnej i unowocześnieniem urządzenia trwały jednak nadal, aż do maja tego roku. Wtedy okazało się, że ci, którym nie udało się wewnątrz zakładów bumarowskich poznać danych technicznych Tafiosa chcą go wywieść razem z dokumentacją.

– Dla nas jest to jasne, że ktokolwiek chciałby produkować to urządzenie, bez dokumentacji nie będzie w stanie tego zrobić – wyjaśnia Wiesław Kaska.

Bumar milczy

28 maja konstruktorzy Tafiosa przez przypadek dowiedzieli się o tym, że z bumarowskiego zakładu Radwar, gdzie pracowali ostatnio nad swoim systemem wyjeżdża właśnie samochód z jednym z takich urządzeń w bagażniku. Sprawa wyszła na jaw, gdy okazało się, że urządzenie ma przebite numery seryjne. Przedstawiciele Bumaru zażądali wówczas od naukowców dokumentacji, która razem z systemem miała trafić do Czech – oficjalnie na testy, do wojskowego instytutu w Brnie. Naukowcy odmówili. Tafios pojechał bez dokumentacji.

Jak informowaliśmy już dwa tygodnie temu, dokumentacja Tafiosa z Czech miała trafić do Azji, gdzie planowano uruchomienie wspólnej rosyjsko – malezyjskiej produkcji tego systemu, tyle że pod inną już nazwą.

Konstruktorzy o pomoc w tej sprawie poprosili już premiera Donalda Tuska i szefa MON Bogdana Klicha. Sprawę badają wszystkie służby, posłowie zaś interpelują do resortu obrony żądając wyjaśnień.
My zapytaliśmy w Bumarze o to, kto i dlaczego rozkręcał Tafiosa, na terenie należących do tej firmy magazynów? Próbowaliśmy się też dowiedzieć, czy w związku z tym faktem przeprowadzono jakieś wewnętrzne dochodzenie, oraz czy o sabotażu i ewentualnej obecności szpiegów w bumarowskich zakładach poinformowano odpowiednie służby. Nie doczekaliśmy się jednak odpowiedzi.