Gazeta Finansowa – Skarb Państwa kontra urzędnicy ministerstwa

Żądanie wielomilionowego odszkodowania przez Eureko i przegrane postępowania arbitrażowe, to nie pierwszy taki przypadek w ministerstwie skarbu państwa. Kolejni ministrowie obarczają winą swoich poprzedników, tymczasem w resorcie wciąż pracują osoby, których zaniedbania albo celowe działanie doprowadziły do powstania ogromnych szkód w majątku skarbu państwa. W jednej z takich spraw dotarliśmy do dokumentów, z których wynika, że przed prokuraturą prawdopodobnie umyślnie zatajano dowody winy urzędników.

Piotr Sieńko 31.01.2008 r., dziennikarz Polska The Times

Spór PZU i Eureko (ten ostatni domaga się od Skarbu Państwa przed sądem arbitrażowym 36,5 mld złotych odszkodowania za brak realizacji umowy prywatyzacyjnej PZU) przypomina historię umowy prywatyzacyjnej Huty Warszawa i spór z jej włoskim właścicielem – koncernem hutniczym Lucchini. Najpierw było spektakularne wejście zagranicznego inwestora – Lucchini w 1991 r. złożył ofertę utworzenia z Hutą Warszawa spółki joint venture, potem było podpisywanie umów, ambitne plany inwestycyjne i… kompletny brak realizacji postanowień umownych przez stronę polską. Chodzi m.in. o kwestię przekazania Włochom gruntów huty, które w chwili zawierania umowy miały nieuregulowany stan prawny, a niektóre działki znalazły się nawet w rękach prywatnych.
– Strona polska przez ponad 13 lat nie była w stanie uregulować własności tych gruntów. Kolejni szefowie resortu skarbu ganili swoich poprzedników za niewłaściwe decyzje, a mimo to nikt nie próbował wyjaśnić nieprawidłowości, czy pociągnąć do odpowiedzialności kogokolwiek za podjęcie tych „niewłaściwych decyzji” – wyjaśnia urzędnik MSP.
– Wielokrotnie w swych raportach wskazywaliśmy, że w procesie przekształceń huty naruszono prawo, ale na wskazaniach się skończyło – dodaje kontroler Najwyższej Izby Kontroli.
Urzędnicy państwowi liczyli chyba na przedawnienie, za to Włosi wręcz odwrotnie i w końcu zagrozili wniesieniem sprawy do arbitrażu. Ministerstwo skarbu po upływie 7 lat przejęło się na tyle, że w 1998 r. podpisano porozumienie z Lucchini, które zobowiązywało ponownie stronę polską do wykonania zobowiązań z umowy prywatyzacyjnej. W przypadku nie wywiązania się z tego porozumienia, otwierało jednak Włochom ścieżkę do dochodzenia odszkodowania bezpośrednio od skarbu państwa (jako że ministerstwo było stroną tego porozumienia – red.). Jednak po zawarciu porozumienia, szybko o nim zapomniano. Nieoficjalnie w korytarzach ministerstwa szeptano, że jeden z naczelników telefonicznie zabronił jego wykonania.
– Po prawie 10 latach od zawarcia umowy prywatyzacyjnej, w 2000 r. Włosi wnieśli sprawę do arbitrażu i wygrali – trybunał arbitrażowy zasądził odszkodowanie na rzecz Lucchini w wysokości ponad 21 mln Euro – mówi urzędnik MSP. – Strona polska broniła się w ten sposób, że w 2001 r. wniesiono odrębną sprawę przeciwko Włochom o zapłatę kwoty 2,1 mln Euro wynikającej z umowy prywatyzacyjnej, co tylko pogorszyło sytuację, bo drugi proces też przegraliśmy. Wyrok brzmiał, że zapłata może nastąpić dopiero po przekazaniu Włochom wszystkich gruntów. Przy okazji trybunał orzekł, że Włochom należą się dodatkowe grunty oprócz wymienionych w umowie prywatyzacyjnej.
W ten sposób, podlegająca kontrolowanej przez rządową Agencję Rozwoju Przemysłu i dawnych hutników, spółka o nazwie Agencja Kapitałowo-Rozliczeniowa odpowiedzialna za realizację umowy prywatyzacyjnej, która miała uregulować własność gruntów i przekazać je Włochom, stanęła przed groźbą upadłości.
– Przegrane postępowania arbitrażowe nakazywały zapłatę ponad 30 mln Euro – wyjaśniają pracownicy Agencji Rozwoju Przemysłu. – Grunty dalej były nieprzekazane Włochom, a koncern mógł wystąpić o kolejne odszkodowanie bezpośrednio do skarbu państwa – tłumaczy.
Mimo tego mało optymistycznego położenia, władze spółki postanowiły nie dopuścić do upadłości i wynajęły firmę, która pomogła wynegocjować z Włochami kolejne porozumienie i ostatecznie rozliczyć całą umowę prywatyzacyjną z korzyścią dla skarbu państwa. W porozumieniu tym Włosi zrzekli się wszelkich roszczeń wobec Polski. Jednak w resorcie pomysł ten się nie spodobał i urzędnicy na wszelkie sposoby próbowali zablokować zawarcie porozumienia.
– Zarządowi AKR zalecano ogłoszenie upadłości. To z kolei było jednoznaczne z otwarciem ścieżki dla Włochów do nowej walki o odszkodowanie od skarbu państwa – mówi były doradca zarządu ARP. – Agencja Rozwoju Przemysłu, pełniąca nadzór właścicielski z ramienia skarbu państwa nad AKR, wysyłała nawet pisma ponaglające zarząd spółki do ogłoszenia upadłości.
Dotarliśmy do kilku z nich, podpisanych przez ówczesnych członków zarządu ARP Annę Malewicz i Arkadiusza Krężela. Pomimo uzgodnionych warunków porozumienia, resort skarbu tak długo zwlekał z podpisaniem umowy, że zniecierpliwiony Lucchini wniósł kolejny pozew o odszkodowanie w wysokości 160 mln Euro, jednak tym razem pozwał sam skarb państwa. Podziałało. Porozumienie zostało zawarte, ale zarząd, który je podpisywał został usunięty ze spółki i oskarżony o działanie na jej szkodę z powodu… zawarcia umowy z firmą, która opracowała porozumienie.
Co ciekawe, Polskie Towarzystwo Ekonomiczne, badające tą umowę na zlecenie prokuratury, podkreślało „wysoki stopień skomplikowania spraw prawno-finansowych i skalę trudności rozwiązania poprawnie sformułowanego przedmiotu umowy oraz pozytywne zakończenie negocjacji”.
– Żaden z urzędników ministerstwa skarbu państwa nie zwrócił uwagi, że wskutek przegranych postępowań arbitrażowych trzeba było oddać Włochom więcej gruntów, niż wynikało to z umowy prywatyzacyjnej i w ten sposób powstała szkoda w majątku skarbu państwa w wielkich rozmiarach. Te dodatkowe grunty – ok. 43 ha – zostały wycenione na 64 mln złotych, a ich wartość wciąż rośnie – mówi pracownik ARP.
Mało tego, wszczęte uprzednio postępowania karne były umarzane. Urzędnicy nie przekazywali organom ścigania wszystkich dokumentów świadczących o nieprawidłowościach w resorcie, jak choćby wspomniane wyżej pisma ARP dotyczące polecenia przygotowania upadłości. W niektórych przypadkach składano też fałszywe zeznania.
Opinię prawną dotyczącą działań podejmowanych przez urzędników ministerstwa skarbu i ARP w stosunku do AKR sporządził m.in. wybitny autorytet prawa prof. Stanisław Sołtysiński, który określił te działania jako bezprawne i nacechowane „brakiem realizmu gospodarczego i doświadczenia kontraktowego”. Opinia ta również nie znalazła się w prokuraturze.
Zapytaliśmy, jakie kroki w najbliższym czasie minister skarbu zamierza podjąć w celu wyjaśnienia sprawy i dlaczego osoby winne powstania szkody w państwowym majątku wciąż pełnią swoje funkcje. Jednak nie otrzymaliśmy z resortu żadnej odpowiedzi. Na to samo pytanie zadane Agencji Rozwoju Przemysłu (która uczestniczyła w zawieraniu ostatniego porozumienia z Lucchini), wyraźnie zdenerwowana rzecznik ARP Roma Sarzyńska powiedziała, że nie będzie odpowiadać na pytania, po czym rzuciła słuchawką.
Były członek zarządu ARP Adam Stolarz, zapytany o sprawę, powiedział:
– Nie mam żadnych informacji na ten temat, sprawą AKR zajmowali się kompetentni dyrektorzy ARP. Jeżeli jest jakiś powód do pociągnięcia urzędników do odpowiedzialności, to niech tym zajmują się obecne władze ARP.
Wbrew temu, co twierdzi Stolarz, w posiadaniu naszym są dokumenty świadczące o tym, że ówczesny zarząd ARP był o sprawie informowany.
Ktoś chyba powinien jednak zbadać, jak urzędnicy z ministerstwa dbają o skarb państwa. Dziś na gruntach dawnej Huty Warszawa, które z winy państwowych urzędników trafiły do Włochów, planuje się wielomilionowe inwestycje. Mówi się o budowie apartamentowców, biurowców i centrów handlowych. Co istotne linia metra kończy się właśnie na tych terenach. Zrzucanie winy na poprzednie ekipy rządzące, kończy się – jak widać – przegranymi procesami arbitrażowymi i wielomilionowymi odszkodowaniami obciążającymi podatników. A Eureko dobrze o tym wie.