Polska – The Times – Sędzia Piwnik kontra policja

Trwa konflikt warszawskiej prokuratury, policji i Centralnego Biura Śledczego ze znaną sędzią Barbara Piwnik. Była Minister Sprawiedliwości orzeka w najgłośniejszych sprawach dotyczących przestępczości zorganizowanej. Oficjalnie obie strony nie zabierają głosu w sprawie. Nieoficjalnie nie zostawiają na przeciwnikach suchej nitki. Jedynymi, którzy wychodzą zwycięsko z tej wojny są przestępcy, którzy póki co wychodzą zza krat na wolność.

Piotr Sieńko 30.01.2008 r. (pełna wersja artykułu opublikowanego w Polska The Times)

Kością niezgody, która niechęć przemieniła ostatnio wręcz w nienawiść jest głośna sprawa zwolnienia z aresztu członków gangu „obcinaczy palców”. Gangsterzy z grupy porywaczy, którzy w latach 2003-2005 dokonali w Warszawie i okolicach ok. 20 uprowadzeń, swym ofiarom obcinali palce i w trakcie negocjacji wysokości okupu przesyłali je ich bliskim. Siedmiu przestępców od roku zasiada na ławie oskarżonych. Pięciu m.in. odpowiedzialnych bezpośrednio za okaleczanie uprowadzanych, jest cały czas na wolności. Ukrywają się. Od trzech lat ściga ich policja. Za pomoc w schwytaniu Piotra Zakrzewskiego ps. „Skoti” (34 l.), Piotra Mielcarka ps. „Osama”(30 l.), Marcina Smolika ps. „Mołek” (25 l.), Artura Należytego (27 l.) i Wojciecha S. ps. Wojtas wyznaczono 1 mln. zł. nagrody. Jak tylko zostaną złapani czeka ich oddzielny proces. W jego trakcie będą sądzeni m.in. właśnie za „obcinanie palców”.

Przed Świętami Bożego Narodzenia zasiadającym już teraz na ławie oskarżonych siedmiu członkom grupy, skład sędziowski pod przewodnictwem Barbary Piwnik z praskiego Sądu Okręgowego uchylił areszt. Na szczęście tylko dwóch oskarżonych wyszło na wolność. Reszta odsiaduje zasądzone już wyroki lub w areszcie czeka na inne procesy.

Proces trwa dalej

Sprawa uwolnienia gangsterów z grupy obcinaczy stała się faktem – także bardzo medialnym. Trafiła nawet w ubiegłym tygodniu na tapetę Rady Ministrów. Wypowiadali się na jej temat członkowie rządu. Głos w niej zabrało 3 ostatnich ministrów sprawiedliwości. Suchej nitki na sądzie nie zostawili Zbigniew Ziobro i Lech Kaczyński. Ten ostatni nazwał zwolnionych „arcyzbrodniarzami”. Niezawisłości sądów nikt jednak podważyć jednoznacznie nie spróbował.

– Na tym etapie procesu nie ma już podstaw do stosowania tymczasowego aresztu – uzasadniała swoją decyzję z grudniu sędzia Barbara Piwnik, uznając, że areszt nie jest już potrzebny oskarżonym.

– Akt oskarżenia obejmuje, jedynie zarzuty: pozbawienia wolności, brania zakładnika, wymuszenia rozbójniczego i udziału w zorganizowanej grupie przestępczej – broni decyzji składu sędziowskiego Barbary Piwnik sędzia Marcin Łochowski rzecznik praskiego Sądu Okręgowego. – W akcie oskarżenia nie ma mowy o jakichkolwiek zabójstwach i okaleczaniu ofiar porwań.

18 stycznia sąd apelacyjny utrzymał w mocy decyzję stołecznego sądu okręgowego, który przed świętami uchylił areszty dla siedmiu członków gangu obcinaczy palców.

– Skład prowadzący sprawę ma weryfikować w czasie procesu zasadność aresztu – mówi rzecznik sądu apelacyjnego Barbara Trębska.

Podkreśla, że można uznać, że zebrane dowody nie zagrażają oskarżonym wymierzeniem surowej kary (a to jest jedna z przesłanek stosowania aresztu). – Ale ostateczna ocena materiału dowodowego będzie w wyroku – podkreśla Barbara Trębska.

– Jest to decyzja niezaskarżalna, proces trwa dalej – kwituje prok. Katarzyna Szeska rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Powtórka z rozrywki

Zwolnienie członków gangu obcinaczy z aresztu to nie pierwsza decyzja składu sędziowskiego, którego członkiem jest sędzia Piwnik, a która wywołuje tak duże emocje wśród prokuratorów, policjantów i opinii społecznej. Sprawa ta toczka w toczkę przypomina proces gangu nowodworskiego sprzed 4 lat. W marcu 2004 r. na wolność wyszedł wówczas Dariusz K. ps. Kary 35 – latek z Nowego Dworu zwolniony z aresztu w trakcie toczącego się procesu. Sąd uznał, że nie ma powodu (prawnych przesłanek) by oskarżony o najcięższe przestępstwa Kary siedział w areszcie i nie wystąpił o jego przedłużenie. Kary odpowiadał za założenie gangu modlińskiego, jednego z bardziej brutalnych w Polsce. Przypisywano mu usiłowanie zabójstwa dwóch gangsterów i nakłanianie do zabójstwa trzech z konkurencyjnej grupy.

Po wyjściu z aresztu gangster bardzo szybko postanowił jednak upomnieć się o dawne wpływy. Gdy okazało się, że młoda konkurencja, która wyrosła pod nieobecność bossa, nie ma zamiaru się podporządkować, „Kary” postanowił się jej pozbyć. Zlecając m.in. zamach na życie nowego szefa gangu, którym kiedyś dowodził. W Nowym Dworze i Modlinie zaczęły się krwawe porachunki.

Wypuszczenie na wolność Dariusza K. ps. Kary kosztowało też życie zeznających w jego procesie świadków. We wrześniu 2005 r. Kary wraz z wynajętym zabójcą pojechali wykonać wyrok. Padło na Andrzeja M. spod Ciechanowa i jego matkę Eugenię. Oboje zostali zastrzeleni z zimną krwią we własnym domu. Wynajęty przez Karego egzekutor dostał za „robotę” raptem 8 tys. zł.

W styczniu 2006 r. Karego schwytali policyjni antyterroryści. Dziś czeka na kolejny proces w areszcie m.in. za zbrodnie popełnione po wyjściu na wolność w 2004 r. Chyba już nikomu przez myśl nawet nie przejdzie by wypuścić go zza krat ponownie. Sytuacja sprzed 4 lat pokazała, że takie zwolnienie znów może kosztować kilka osób życie.

Zorganizowana trudna sprawa

Tak sprawa nowodworska jak i proces obcinaczy palców pokazują, że tego typu śledztwa to jedne z najtrudniejszych, jakie prowadzą polskie organy ścigania. Niezwykle ciężko jest ustalić skład grupy dokonującej ciężkie przestępstwa, a nawet potem schwytać jej członków.

Także zebranie materiałów dowodowych przeciwko takim przestępcom to nie lada sztuka.

– W głównej mierze akty oskarżenia w sprawach tego typu opierają się – tak było w przypadku obcinaczy, na informacjach dostarczonych przez samych zatrzymanych, którzy sypią jeden drugiego – tłumaczy oficer Centralnego Biura Śledczego, z którym sędzia Piwnik również od lat ma na pieńku. – Sądy bardzo często uznają je za niewiarygodne i podważają przy każdej możliwej okazji. Poddają je w wątpliwość nawet gdy dzięki nim śledczy ustalają najdrobniejsze szczegóły poszczególnych przestępstw – dodaje.

Tak było właśnie podczas procesu obcinaczy. Zeznania, które obciążyły schwytanych przestępców najbardziej złożyło dwóch ich kolegów. Jeden później zaginął, prawdopodobnie zastraszony przez przebywających na wolności kompanów porywaczy uciekł lub został zabity. Inny, widząc co się dzieje i bojąc o życie, wycofał się i odwołał wcześniejsze zeznania.

– Nie ulega jednak wątpliwości, że dzięki tym informacjom, które przekazali nam skruszeni przestępcy znaleźliśmy wiele dowodów, które nie tylko potwierdzają początkowe ich zeznania, ale dodatkowo potwierdzają winę ich kompanów – mówi jeden ze śledczych. – W ten sposób znaleźliśmy np. miejsce, gdzie przetrzymywano porwanych, a tam ślady ich oprawców oraz mundury policyjne, które w czasie uprowadzeń bandyci mieli na sobie, a na nich ich kolejne ślady. Takich materiałów nie da się obalić i zbagatelizować – dodaje.

– Prokuratura nie powiedziała w tym procesie jeszcze ostatniego zdania – zapowiada inny śledczy. – Dalszy ciąg procesu pokaże, że materiał dowodowy jest o wiele bardziej mocny niż sądowi się wydaje.

Sędziowie niczym mantrę podkreślają, że żaden z zarzutów aktu oskarżenia nie dotyczy zabójstwa, bo materiał dowodowy nie był wystarczający by takie zarzuty podejrzanym przedstawić. Ciał dwóch ofiar porwań (córki podwarszawskiego przedsiębiorcy i hinduskiego biznesmena) wciąż nie zostały odnalezione i jak podejrzewa policja nie odnajdą się, bo skutecznie je ukryto. Wskazanie zaś miejsc, gdzie spoczywają, nie leży oczywiście w interesie podejrzanych. Teraz grozi im do 10 lat więzienia. Gdyby odpowiadali za zabójstwo zagrożenie karą wzrosłoby do dożywocia, minimum 25 lat.

Sądzący skarżą się też, że nie wszystkie materiały z postępowania zostały dostarczone do sądu na czas np. kasety z oględzin miejsc, w których miały być przetrzymywane ofiary porwań. Prokurator przyniósł do sądu za późno.

Te i inne powody sprawiły, że sędzia Piwnik jeszcze przed rozpoczęciem procesu chciała zwrócić sprawę prokuraturze, by ta uzupełniła braki śledztwa. Sąd apelacyjny uchylił jednak tą decyzję i sprawa ruszyła. Teraz jej bieg zakłóciło zwolnienie z aresztu oskarżonych, co chyba najbardziej ubodło ścigających grupę obcinaczy policjantów i przeraziło zeznających w procesie poszkodowanych.

– To sytuacja taka jak z Karym. Wypuścili go i zaczął zabijać: świadków zeznających przeciwko niemu w sądzie, konkurencję. Tu jest jeszcze gorzej. Wciąż poszukujemy ukrywających się 5 członków tego gangu, w tym jednego z szefów grupy Wojciecha S. ps. Wojtas, który zamiast siedzieć za kratami awansuje w przestępczym półświatku i został właśnie szefem gangu mokotowskiego – tłumaczy policjant. – Teraz ma do dyspozycji prócz pięciu ukrywających się kompanów dwóch kolejnych, których wypuścił sąd. Boję się o poszkodowanych, ich rodziny i o to co mogą zrobić ci przestępcy, gdy poczują siłę, a po takim geście wymiaru sprawiedliwości będą czuli się na pewno bezkarni, w najgorszym przypadku bardzo pewni siebie.

Nietypowe zachowania

Konflikt na linii sąd – prokuratura i policja dotyczy nie tylko przepychanek śledczych i oskarżających z sądzącymi. Ci pierwsi zarzucają drugim, że poza podważaniem wiarygodności zabranych przez nich materiałów dowodowych, sąd dezawuuje także ich samych. To zaś dla policjantów i prokuratorów jest już co najmniej podejrzane, bo z sądową praktyką wspólnego wiele nie ma. O czym mowa?

Głównie o nietypowym zachowaniu przewodniczącej składu i pytaniach oraz sugestiach, jakie w ich relacji padają z ust sędzi Piwnik podczas rozpraw pod adresem zeznających policjantów. Chodzi też o jej stosunek do oskarżonych.

– Nigdy w życiu będąc w sądzie nie widziałem sędziego, który zwracałby się do oskarżonych i to jeszcze o tak poważne przestępstwa po imieniu – relacjonuje rozprawy gangu obcinaczy jeden z zeznających w niej policjantów. – Panie Krzysztofie, panie Grzegorzu… To niebywałe.

Co ciekawe przesłuchiwani podkreślają, że o ile wobec oskarżonych sędzia jest nad wyraz uprzejma, w stosunku do świadków wręcz nastawiona jest wrogo. Jeden śledczy wspomina, jak zapytał, czy długo musi jeszcze słuchać obelg dyskredytującego go gangstera. Ten przez dłuższy czas opowiadał o tym, jak policjant oferował mu rzekomo pieniądze (100 tys. euro za zeznania przeciwko kompanom z gangu).

– Pan tu nie decyduje – usłyszałem. – Krzyczała na mnie przez 4 godziny zadając każde pytanie. Myślałem, że z sali rozpraw wyprowadzą mnie już w kajdankach.

– Innym razem zapytała kolegi: czy to pan przekazywał informacje o obcinanych palcach do Super Expressu – tamtego zatkało – opowiada oficer Komedy Stołecznej Policji.

W trakcie jawnych i nagrywanych na wideo rozpraw kilku policjantów usłyszało coś co na długo zapadnie im w pamięci.

– Sędzia zasugerowała, że spotkamy się na tej sali, ale ja będę występował w innym niż świadek charakterze – relacjonuje policjant. – W jakim? Nie wiem. Prokuratorem nie będę, sędzią też, więc zostaje mi ława oskarżonych.

W innym procesie prowadzonym przez Barbarę Piwnik podobne stwierdzenie usłyszeć miał były oficer warszawskiego wydziału antynarkotykowego Centralnego Biura Śledczego. Dziś już nie pracuje w policji. Wersję tą potwierdzili nam jego koledzy.

Kilka miesięcy temu identyczną sugestię skierowano wobec jednego z prokuratorów Prokuratury Okręgowej, obsadzających proces gangu obcinaczy. Oniemiał słysząc słowa sędziego. Zapytaliśmy prokuraturę o to zdarzenie:

– Nie komentujemy zachowania sądu, ani poszczególnych członków składu sędziowskiego – ucięła Katarzyna Szeska, rzecznik Prokuratury Okręgowej.

O docierających do naszej redakcji sygnałach powiadomiliśmy Krajową Radę Sądownictwa konstytucyjny organ mający za zadanie stać na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów i poprosiliśmy o komentarz.

– Krajowa Rada Sądownictwa nie była informowana o zachowaniu Pani sędzi Barbary Piwnik, nie sposób zatem, by zachowanie to komentowała – odpowiedziała nam sędzia Barbara Godlewska-Michalak z KRS.

To nie tylko moja decyzja

Z sędzią Barbarą Piwnik próbowaliśmy umówić się na wywiad już na początku grudnia. Odmówiła. Przekazując nam, że w sprawie toczących się spraw głosu zabierać nie może.

Udało nam się z nią porozmawiać dopiero w Sądzie Okręgowym Warszawa – Praga w ubiegłym tygodniu. Sędzia zgodziła się na rozmowę jedynie w obecności przewodniczącej wydziału w którym pracuje i jednego z sędziów.

Barbara Piwnik zastrzega, że nie jest jej łatwo wypowiadać się w sprawie, którą sądzie wraz z innymi sędziami zasiadającymi w składzie, który prowadzi proces. Zaznacza, że z tego powodu nie może odpierać zarzutów prasy, bo sędzia nie może komentować swoich decyzji, zwłaszcza gdy będzie musiał wydać wyrok w tej sprawie.

Nie mniej Piwnik podkreśliła, że decyzję w sprawie aresztów podjął cały skład, a nie tylko ona. Wskazuje też na zarzuty jakie mają postawienie oskarżeni.

– Prosze spojrzeć na wokandę. Nie ma tam zarzutu zabójstwa i nie ma uszkodzenia ciała osób pokrzywdzonych – mówi Barbara Piwnik.

Wytyka, że w akcie oskarżenia nie ma mowy o obcinaniu palców. Była minister sprawiedliwości podejrzewa, że niepochlebne artykuły na jej temat mogą być inspirowane. Przypomina, że od lat 90 sądzi poważne sprawy gangsterskie i niejednokrotnie wytykała policji i prokuraturze poważne błędy w pracy.

wspr. Mariusz Jałoszewski

O niczym nie wiem, ale to niedopuszczalne

Rozmowa z Sędzią Marcinem Łochowskim rzecznikiem prasowym Sądu Okręgowego Warszawa-Praga w Warszawie:

W trakcie jawnych i nagrywanych rozpraw sądowych prowadzonych przez Sędzię Barbarę Piwnik m.in. w procesie gangu obcinaczy palców, sugerowała ona przesłuchiwanym w charakterze świadka policjantom, oficerom CBŚ i obecnym przy tym prokuratorom, że trafią oni prędzej czy później na salę rozpraw, ale co szokujące w zgoła „innym” charakterze. Przypuszczamy, że sędzia miała na myśli zapewne, że osoby te staną lub powinny stanąć przed sądem w charakterze oskarżonych. Nie sprecyzowała jednak w jakich sprawach i pod jakimi zarzutami. Czy tego typu zachowanie sędziego mieści się w kanonach i normach obowiązujących w polskich sądach?

Marcin Łochowski – Nie byłem obecny na takiej rozprawie, nie widziałem i nie słyszałem takich pytań, ani stwierdzeń. Jeśli jednak rzeczywiście sytuacje takie miały miejsce, to zapewne osoby, które to słyszały mogą wyrobić sobie własne zdanie na ten temat. Uważam, że do tego typu komentarzy nie powinno dochodzić i są niedopuszczalne. Jestem przekonany, że tego typu sytuacji nie było.

Podczas rozpraw gangu obcinaczy Sędzia Piwnik notorycznie zwraca się do osób zasiadających na ławie oskarżonych po imieniu np. „Panie Krzysztofie”. Czy tego typu zwroty nie podważają wiarygodności sądu np. w oczach śledzących proces poszkodowanych w wyniku działalności oskarżonych?

Marcin Łochowski – Skład sędziowski powinien się zwracać do świadka używając terminologii procesowej albo powszechnie znanych form grzecznościowych. Nazywanie kogoś po imieniu nie powinno być praktykowane. Sąd powinien zwracać się do osób objętych aktem oskarżenia per. podsądny, oskarżony lub pan, pani itd. Inne zwroty są nie na miejscu.

Czy w związku z sygnałami o tak skandalicznym zachowaniu sędziów, członek takiego składu orzekającego może zostać ukarany przez przełożonych? Jakie konsekwencje służbowe ponosi ukarany sędzia?

Marcin Łochowski – Zgodnie z przepisami prawa o ustroju sądów powszechnych sędzia ponosi odpowiedzialność dyscyplinarną za przewinienia służbowe, w tym za oczywistą i rażącą obrazę przepisów prawa i uchybienia godności urzędu. Decyzje co do takiej odpowiedzialności podejmuje sąd dyscyplinarny.

Dziękuję za rozmowę.