Polska – The Times – Warszawa narkotykowym centrum produkcji w Europie

Produkcja narkotyków i handel używkami staje się najbardziej dynamicznie rozwijającą się profesją stołecznych przestępców. Ściąganie haraczy, napady na banki i kradzieże samochodów przestały im się opłacać, chociażby ze względu na duże ryzyko wpadki w ręce policji. Gangi zmieniają więc specjalizację.

Piotr Sieńko 07.12.2007 r. 

W Warszawie i jej okolicach pełną parą działa nawet 30 narkotykowych laboratoriów. W każdym z nich w ciągu doby można wyprodukować 5 kg amfetaminy. Niczym grzyby po deszczu w miejsce likwidowanych przez policję powstają nowe. Rozmachowi, z jakim przestępcy wzięli się za produkcję i handel narkotykami, nie ma się co dziwić.

– Założenie laboratorium amfetaminy to koszt ok. 20 tys. zł – mówi oficer Centralnego Biura Śledczego Komendy Głównej Policji. – Zysk ze sprzedaży pierwszej partii towaru to 100 tys. zł. To bardzo opłacalny proceder – tłumaczy.
Warszawski rynek, jak wynika z danych Komendy Stołecznej Policji, jest tak chłonny, że grupy handlujące wyprodukowanym przez siebie towarem nie muszą walczyć między sobą o strefy wpływów. Popyt jest ogromny i rośnie, więc miejsca starcza dla każdego. W ciągu sześciu miesięcy stołeczny rynek narkotykowy wchłania nawet tonę środków odurzających.
W niektórych klubach nocnych i dyskotekach w trakcie jednej weekendowej imprezy schodzi nawet kilogram towaru! Najpopularniejsze używki to: kokaina (ulubio-_na przez najbogatszych warszawiaków), ekstazy (głównie na imprezach i w klubach nocnych) oraz amfetamina (popularna wśród studentów). Ta ostatnia pochodzi oczywiście z rodzimej produkcji, w której Warszawa – obok Litwy – jest potentatem w skali całej Europy.
– Rozbicie wielu dużych gangów w ostatnich latach rozproszyło przestępcze środowisko. Małe grupki same robią teraz narkotykowe interesy i żadna większa przestępcza organizacja, jak kiedyś Pruszków czy Wołomin, nie są w stanie ich sobie podporządkować – wyjaśnia oficer wydziału kryminalnego KSP. – Trudniej też z nimi teraz walczyć.
– Prawie każdy biznesmen, który był ostatnio zatrzymywany przez nas, ma lub miał ostatnio gdzieś w domu działkę koki. Te narkotyki biorą przy okazji tzw. imprezki – wyjaśnia z kolei oficer CBŚ. – Zatrzymani sami o tym mówią. Jest to dla nich coś normalnego, niczym drink lub piwo!
Doskonałym rynkiem zbytu dla produkowanych w stolicy narkotyków są też inne duże polskie aglomeracje – Śląsk, Kraków, Wrocław i Trójmiasto.
– Prawie każde prowadzone przez terenowe oddziały CBŚ śledztwo dotyczące narkotyków związane jest z Warszawą, bo to właśnie produkowany w stolicy towar trafia na prowincję – wyjaśnia oficer KGP. Warszawa staje się więc drugim Amsterdamem – punktem dystrybucyjnym i przerzutowym towaru, zresztą nie tylko wytwarzanego na miejscu, ale i przemycanego z całego świata.
– Z Holandii dociera do stolicy marihuana i kokaina. Z Kaukazu i Turcji zaś przerzucana jest przez porty na Krymie heroina – mówi oficer CBŚ. – Stąd narkotyki jadą dalej do Skandynawii, Niemiec i na Wyspy Brytyjskie – dodaje.
Polacy zajęli się ostatnio także zupełnie nowym procederem. Szkolą producentów narkotyków na potrzeby innych krajów. Do Warszawy przyjeżdżają „kursanci”, także Polacy mieszkający na emigracji, m.in. z Dublina i Londynu. Tam gram amfetaminy wyprodukowany w stolicy za 2 zł można sprzedać za 10 funtów. Ale bezpieczniej jest założyć na Wyspach laboratorium, niż przerzucać towar z Polski. To z powodzeniem od niedawna robią polskie gangi.

W 2006 r. CBŚ zlikwidowało 139 gangów zajmujących się narkobiznesem. Kolejnych 180 jest cały czas rozpracowywanych. Zlikwidowano 12 laboratoriów narkotykowych (rok wcześniej 20). Przechwycono 170 kg amfetaminy, 76 kg heroiny, 11,5 kg kokainy, 90 kg marihuany i ponad 1000 llitrów BMK – półproduktu do produkcji amfetaminy.