Goniec.com – Koncert w stoczni, której nie ma

Sławomir Urbaniak, były doradca Dochnala i Paweł Poncyljusz, były właściciel sklepu z pasmanterią (obaj obecnie w randze wiceministrów) decydują o prywatyzacji i sprzedaży polskich stoczni. 80 tys. miejsc pracy w rękach profesjonalistów.

Do 21 sierpnia Komisja Europejska nakazała Polsce przedstawić informację o redukcji mocy produkcyjnych stoczni gdańskiej. To tylko jeden z warunków usankcjonowania udzielonej dotychczas pomocy, bo dla stoczni w Gdańsku, Gdyni i Szczecinie Polska musi jeszcze przedstawić plany restrukturyzacyjne zapewniające długookresową rentowność stoczni bez dalszego wsparcia ze strony państwa – głosi oficjalny komunikat z Brukseli. Unijni komisarze niewzruszenie pracują mimo sezonu urlopowego, ale nasi urzędnicy nie przejmują się zbytnio tymi terminami. Wiceminister Gospodarki Paweł Poncyliusz i Podsekretarz Stanu Sławomir Urbaniak z Ministerstwa Skarbu, odpowiedzialni za przemysł stoczniowy w swoich resortach, wyjechali na wakacje.

Ambitne plany

Właśnie mija rok od przyjęcia przez Radę Ministrów strategii dla sektora stoczniowego. 32-stronicowy dokument opracowany przez Ministerstwo Gospodarki nadaje się raczej na przemówienie w kampanii wyborczej, bo nie daje żadnego obrazu przyszłości stoczni, za to ładnie brzmi i tchnie niepohamowanym optymizmem. Strategia ma na celu uczynienie stoczni podmiotami zdolnymi do działania na konkurencyjnym rynku w skali globalnej dzięki ich restrukturyzacji i prywatyzacji – czytamy w dokumencie – nasze stocznie ze względu na wysoki poziom zaawansowania technologicznego i jakość wykonania cieszą się dużym uznaniem wśród światowych armatorów, a 90% produkcji sprzedawana jest na rynkach zagranicznych, co pozytywnie wpływa na bilans płatniczy kraju. Wydaje się więc, że rządzący wiedzą, iż mamy zaawansowane technologie do budowy statków, wykwalifikowaną kadrę, a i budowa statków jest opłacalna. Dlaczego zatem jedynym pomysłem na stocznie jest ich sprzedaż zagranicznemu inwestorowi? Przerażeni politycy, odpowiedzialność za kolejne fiasko w rozmowach z KE na temat stoczni, próbują zrzucić nawet na media, tymczasem Komisja wcale nie wymaga od nas zwrotu pomocy publicznej.

Nie taka straszna Komisja

Jak wynika z oficjalnego komunikatu Brukseli, Komisja chce się dowiedzieć, czy udzielona pomoc jest przeznaczona na działania służące odzyskaniu długookresowej rentowności przez stocznie przy minimalnym zakłóceniu konkurencji. Jak słusznie zauważyła prof. Lena Kolarska-Bobińska w Radiu Tok FM, Komisja nie zarzuca rządowi polskiemu, że została udzielona za duża pomoc dla stoczni, ale że ta pomoc nie przekształciła się w jakieś reformy i działania, o których KE mogłaby powiedzieć: tak, to poprawia efektywność. Gdyby Polska przedstawiła jasny program, zamiast rozmytego elaboratu, z którego nic nie wynika poza tym, że stocznie należy sprzedać, być może nie zostałoby w ogóle wszczęte postępowanie wobec naszego kraju. Unijni komisarze nie chcą dawać pieniędzy, jeśli po dofinansowaniu stocznie mają być sprzedane prywatnym inwestorom. Nasz rząd nie może tego zrozumieć i zamiast myśleć nad konkretnym długofalowym planem zastanawia się, którą pochylnię najpierw zamknąć.

Program dla stoczni

Jak donosi PAP, jest firma, która opracowała „Narodowy Program dla Przemysłu Stoczniowego w Polsce”, mający uzdrowić sytuację w tej branży. Został on przedstawiony w Ministerstwie Skarbu, Gospodarki i Agencji Rozwoju Przemysłu. Autor programu, Polskie Konsorcjum Finansowe, zamieściło na swojej stronie internetowej krótki opis programu. Zakłada on prywatyzację Gdyni i Szczecina na giełdzie, a Gdańsk razem ze Stocznią Marynarki Wojennej ma produkować dla przemysłu zbrojeniowego, dzięki czemu nie ma konieczności redukcji mocy produkcyjnych, bo produkcja wojskowa nie podlega unijnym regulacjom. Jednak zdaniem wiceministra Poncyljusza, program nie spełnia podstawowych wymagań stawianych tego typu dokumentom i nie sprosta wymogom KE. Sławomir Urbaniak z Ministerstwa Skarbu jest wprost przeciwny programowi. Tomasz Czaplak, prezes Polskiego Konsorcjum Finansowego komentuje to następująco: – Ministerstwo Gospodarki nie zadało PKF ani jednego pytania na ten temat, a Minister Urbaniak stwierdził jedynie, że PKF może zakupić akcje stoczni i wtedy realizować program. Trudno mi konkurować z Donbasem, bo nie jesteśmy fabryką tylko zajmujemy się układaniem strategii dla przedsiębiorstw. Obie wypowiedzi urzędników świadczą o tym, że nie czytali przesłanego im materiału albo nic z tego nie rozumieją.

Dostępny na stronie PKF materiał nie jest ani zbyt obszerny, ani szczególnie skomplikowany, dlaczego więc wydaje się niezrozumiały dla Ministrów?

Kompetentni urzędnicy

Paweł Poncyljusz ukończył Policealne Studium Ekonomiczne, studiował też historię, ale studiów nie skończył. Jak sam pisze na swoim blogu, problemy gospodarki są mu znane także z „drugiej strony barykady”, bo do 2001 r. był właścicielem rodzinnej firmy usługowo-handlowej. Zapomniał dodać, że to sklep pasmanteryjny w podwarszawskiej miejscowości, należący do żony pana ministra, w którym można kupić m.in. guziki, gumkę do majtek oraz artykuły hafciarskie.

Z kolei wiceminister Urbaniak zdobywał doświadczenie zawodowe m.in. jako prezes Fundacji Atlantyckiej, założonej przez niesławnego lobbystę Marka Dochnala. W czasie gdy Urbaniak był prezesem fundacji, Dochnal doradzał jednocześnie hinduskiemu koncernowi LNM i ukraińskiemu Donbasowi. Oba koncerny były zainteresowane Polskimi Hutami Stali i Hutą Częstochowa. Ostatecznie hindusi dostali PHS, a Donbas Częstochowę. Urbaniak, pytany przez prokuraturę o dodatkowe wynagrodzenie za pracę w jednej z firm Dochnala, odmówił odpowiedzi. Przyznał jednak, że kupił od niego samochód marki lancia. Okazyjnie.

Oficjalne stanowisko Ministra

Ministerstwo Skarbu zapytane o plany prywatyzacyjne wobec stoczni Gdańsk odpowiada, że prywatyzacja prowadzona jest na podstawie harmonogramu, w ramach zawartego porozumienia przez właścicieli akcji spółki, a Minister Skarbu nie jest właścicielem akcji Gdańska. Ministerstwo Gospodarki uzupełniło wypowiedź Skarbu o dość istotną informację, że Donbas jest jednym z inwestorów zainteresowanym stocznią Gdańsk, a w tej chwili posiada 5% jej udziałów. Nie wiadomo jednak, w jaki sposób Donbas wszedł w posiadanie tych 5% i czy wejście Donbasu do Gdańska nie odbyło się przypadkiem z pominięciem przepisów o prywatyzacji. Na te pytania Ministerstwa nie chciały odpowiedzieć. Jedno jest pewne: Skarb przyznał, że nie ma kontroli nad Gdańskiem, a prywatyzacja odbywa się zgodnie z porozumieniem akcjonariuszy, czyli ukraiński Donbas będzie decydował o losach kolebki Solidarności.

Natomiast proces przekształceń własnościowych szczecińskiej stoczni, zdaniem Ministerstwa Skarbu, zależy od decyzji głównych udziałowców tej spółki, czyli Agencji Rozwoju Przemysłu i Korporacji Polskie Stocznie. Tyle, że właścicielem KPS jest ARP, więc decydujący głos ma Agencja. Zainteresowany zakupem stoczni jest też biznesmen Roman Karkosik, jeden z najbogatszych Polaków. Wieloletni prezes ARP Arkadiusz Krężel, który w połowie 2006 r. stracił posadę, następnego dnia po odejściu z ARP dostał pracę u Karkosika.

Agencja rozwoju (a może likwidacji) przemysłu

Obecny prezes ARP Paweł Brzezicki, wcześniej jako dyrektor PŻM, zamiast odbudowywać polską flotę w polskich stoczniach, sprzedawał statki za granicą, a budowę nowych jednostek zlecił stoczni chińskiej. Pod koniec 2006 r. ARP zawarła ze stocznią Gdynia porozumienie dotyczące udzielenia pomocy finansowej stoczni, po czym Brzezicki w wywiadzie dla Naszego Dziennika powiedział, że Gdynia nie dostanie już nigdy ani złotówki publicznych pieniędzy, bo od tej pomocy ma zepsute morale. Również w grudniu 2006 r. ARP poinformowała dziennikarzy na konferencji prasowej, że do końca 2007 r. sprzeda 100% akcji stoczni szczecińskiej. Dziś obie stocznie stoją na krawędzi bankructwa, przy czym dla Szczecina byłaby to już druga z kolei upadłość. Do pierwszej doprowadziła ARP. W ramach restrukturyzacji.

Strategia Donbasu

W listopadzie 2006 r. spółka ISD Polska (spółka córka Donbasu) podpisała ze stocznią Gdańsk list intencyjny w sprawie dostaw stali i objęcia 5% akcji stoczni. Wówczas prezes ISD Polska Konstanty Litwinow zarzekał się, że Donbas nie planuje zakupu większego pakietu akcji stoczni. – To nie nasz biznes; my produkujemy stal i nie znamy się aż tak na budowie statków. A w styczniu 2007 r., zaraz po nabyciu 4,8% nowych akcji stoczni Gdańsk za niecałe 5 mln zł, stwierdził coś zupełnie przeciwnego: – Przejęcie pakietu kontrolnego Stoczni Gdańsk stało się naszym priorytetem.

Choć transakcja jest owiana tajemnicą, można domniemywać, że Donbas ma opcje do nabycia kolejnych akcji stoczni Gdańsk. ARP jest stroną porozumienia akcjonariuszy, o którym poinformowało Ministerstwo Skarbu, ale jego warunki nie zostały podane do publicznej wiadomości. Tak więc nie należy wykluczać, że kolebka Solidarności stanie się własnością Ukraińców.

Koncert w stoczni

Prawicę i lewicę łączy jedno: nie mają pomysłu na stocznie, które z roku na rok co raz bardziej podupadają. Pomysł miało ZSRR: zlikwidować stocznie Gdańsk, która była solą w oku władz komunistycznych z wiadomych powodów. Tu był początek końca komunizmu. I tu może być początek końca stoczni. Co się nie udało ZSRR, może się udać Brukseli. Rząd nie jest zainteresowany wdrożeniem długotrwałego programu restrukturyzacji stoczni, tylko ich szybką sprzedażą, więc Komisja Europejska w końcu nakaże nam zwrot pomocy publicznej i zamknięcie pochylni, co spowoduje upadłość stoczni. Donbas przejmie stocznię Gdańsk na mocy porozumienia akcjonariuszy, ale ją zamknie, bo przecież „nie zna się na budowie statków”. Majątek po upadłych stoczniach w Szczecinie i Gdyni kupi „okazyjnie” od syndyka Roman Karkosik. Donbas pod naciskiem resztki związkowców pozwoli na dalszą organizację koncertów w miejscu, gdzie kiedyś była stocznia Gdańsk. Następny po Rodzie Stewarcie wystąpi Karel Gott. Koncertowi towarzyszyć będzie jarmark wyrobów hafciarskich i pasmanteryjnych przygotowany przez rodzinną firmę handlowo-usługową Ministra Poncyljusza. Sławomir Urbaniak ze Skarbu przyjedzie nowym modelem lanci i zasiądzie w loży honorowej. Obok niego Brzezicki i Litwinow będą bić brawo i odbierać gratulacje z rąk premiera, że zorganizowali tak wspaniałą imprezę.

Ale rząd na to nie pozwoli: premier odpuka w niemalowane drewno. Bo cóż innego może zrobić?

Piotr Sieńko

goniec.com 27.07.07