Goniec Polski – Jak nas widzą tak nas piszą – Brytyjczycy skarżą się na Polaków

„Stworzycie własne polskie getto”, „potrzeba wam drugiego Hitlera na progu”, „oddajcie nam nasze pieniądze” – to tylko kilka przykładów skarg, jakie na Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii ślą do polskich placówek dyplomatycznych Anglicy. Wielu Brytyjczyków ma do tego stopnia dość Polaków, że zaczyna skarżyć się na nich polskim władzom.

Od kiedy w bezpośrednim sąsiedztwie wielu Brytyjczyków pojawili się Polacy ich spokojne i nudne, wręcz angielskie życie, zamieniło się w koszmar. Zrozpaczeni, nie widząc często innej możliwości rozwiązania wielu problemów, związanych z zachowaniem oraz zwyczajami gości znad Wisły, o pomoc i interwencję proszą już nie tylko brytyjskie, ale i polskie władze. Kilka, z wielu sygnałów, jakie otrzymują dyplomaci przedstawiamy poniżej. Pozostawiamy je bez komentarza.

Polskie getto w Londynie 
Południowy Londyn, dzielnice Streatham, Peckham, Croydon, uboższe od innych rejonów miasta, a przez to i tańsze pod względem kosztów wynajmu mieszkania i życia. Od lat jest to jedno z popularniejszych wśród Polaków miejsc, gdzie można szybko i w przystępnej cenie znaleźć przyzwoite lokum.
Streatham, południowy Londyn, 25 kwietnia 2007 r.
„Mieszkamy w Streatham od 12 miesięcy. W tym czasie wielokrotnie zaskoczyli nas Polacy mieszkający po sąsiedzku. Komentarze w mediach na temat tych ludzi są bardzo pozytywne, zaś pracodawcy są szczęśliwi, zatrudniając młodych, ciężko pracujących Polaków. Jednak to tylko jedna strona medalu.
W południowym Londynie napływ Polaków wywarł bardzo duży wpływ na rynek najmu mieszkań. Rezultat – w jednym z mieszkań obok nas mieszka 7 młodych Polaków, cały czas zakłócając spokój sąsiadów. Wychodzą do pracy o różnych porach. Często między 6.00 a 6.30, gdy wracają, głównym ich zajęciem jest picie alkoholu i słuchanie głośnej muzyki. Każdej nocy w piątek urządzali hulanki, które trwały dotąd, póki nie zabronił im tego właściciel mieszkania. Teraz wychodzą z domu na imprezy, ale za to, gdy wracają nad ranem budzą wszystkich sąsiadów. Są pijani, krzyczą i śpiewają godzinami.
Nie akceptujemy zachowań aspołecznych. Za każdym razem, gdy Polacy budzą nas, pukamy do ich mieszkania i prosimy o spokój – bez rezultatu. Zawsze przepraszają, ale hałas trwa nadal. Skarżyliśmy się właścicielowi mieszkania, który wysłał im list. Uskarżaliśmy się miejscowemu samorządowi, którego pracownicy odwiedzili młodych Polaków. Bez powodzenia.
Ci młodzi ludzie są kiepską wizytówką Polski i sprawiają, że stają się niemile widziani w Wielkiej Brytanii. Jak dowiedzieliśmy się, samorząd lokalny z Wandsworth otrzymuje wiele skarg na Polaków mieszkających w Streatham. Są oni regularnie odwiedzani przez urzędników, upominani ustnie lub pisemnie. Nawet ostrzegani o surowych karach za zakłócanie porządku.
Chcielibyśmy wiedzieć, co możemy zrobić, by zachowanie tych Polaków uległo zmianie. Poza tym istnieje między nami ogromna bariera językowa. Jasne jest, że Polakom potrzebne są nie tylko kursy językowe, ale także kursy i szkolenia, które pomogą im w poznaniu zasad brytyjskiej kultury i reguł współżycia w społeczeństwie. Poza tym potrzebujemy przetłumaczonych na język polski zwrotów:
„Czy moglibyście przyciszyć muzykę – to „umcy, umcy, umcy” doprowadza mnie do szaleństwa”.
„Czy moglibyście zamykać drzwi frontowe delikatnie, nie robiąc hałasu? Nie ma potrzeby trzaskać. Pamiętajcie, że prócz was mieszkają tu także inni ludzie, wasi sąsiedzi, którzy o 6. rano jeszcze śpią.”
„Prosimy, nie karmcie gołębi – to szkodniki.”
Mamy nadzieję, że nasi polscy sąsiedzi zmienią zachowanie. Wiemy, że przyjazd do Wielkiej Brytanii musiał być dla nich ogromnym szokiem kulturowym. Jednak całe życie mieszkam w południowym Londynie i nie chcę się stąd wyprowadzać. Tymczasem, jeśli Polacy nie zaaklimatyzują się i nie przyjmą brytyjskiego stylu bycia, Brytyjczycy wyprowadzą się stąd, zaś ta część miast zyska złą reputację polskiego getta.

Potrzebujecie Hitlera 
Polacy pracujący w gastronomi to wielotysięczna grupa zawodowa w całej Wielkiej Brytanii. Są cenieni za pracowitość, lojalność i wysokie kwalifikacje. Gastronomia to również szybka droga do zdobycia niezłych pieniędzy. Praca w lokalach wiąże się jednak z późnymi powrotami do domu, a to w jaki sposób wracamy i jak się wtedy zachowujemy nie zawsze podoba się Brytyjczykom. Niestety często mają rację.
Colwyn Bay na zachód od Liverpoolu
Drogi Panie Ambasadorze, mam swoje mieszkanie i staram się wieść spokojne, szczęśliwe życie. Mieszkania po sąsiedzku stały do niedawna puste, więc agencja postanowiła wynająć je kilku Polkom. Od momentu, kiedy wprowadzili się mam same problemy, a życie przypomina tragedię. Polki pracują wieczorami oraz w nocy w pubach i restauracjach. Wracają o różnych porach między 23. a 5. rano. Robią wtedy tak dużo hałasu, jak tylko mogą: śmieją się, krzyczą bez powodu. Od Bożego Narodzenia część moich mebli jest wystawionych na korytarz, a one wychodząc, zostawiają otwarte drzwi na klatkę, tak więc każdy z ulicy może mnie okraść.
Nasze władze są bezsilne wobec takiego zachowania. Może Państwo będziecie wiedzieli, co mam poradzić w tej sytuacji. Nie będę już popierał niczego co polskie i związane z polską kulturą po tym, jak zachowują się wasi obywatele. Gdy widzę, jak zachowują obcokrajowcy w Wielkiej Brytanii, jak potrafią omijać prawo, jak żyją, zaczynam twierdzić, że Unia Europejska to był duży błąd i nigdy nie dogadamy się ze współobywatelami.
Kobiety, o których wspomniałem mają ponad 20 lat, a zachowują się jak dzieci. Jak ktoś mógł im pozwolić wyjechać z domu? Jestem rozczarowany waszą kulturą. Tym dziewczynkom potrzebny jest chyba drugi Hitler na progu. Może wtedy zrozumieją pewne rzeczy.

Oddajcie nasze pieniądze 
Wynajem mieszkania to jeden z największych wydatków każdego, kto żyje w Wielkiej Brytanii. To również podstawowe źródło utrzymania wielu Anglików. Nic więc dziwnego, że na tym tle dochodzi do różnych nieporozumień i tarć. Pieniądze, zwłaszcza duże, to przecież drażliwa kwestia.
Edgware, Londyn, 9 grudzień 2006 r.
Polska rodzina, która wynajmuje mieszkanie mojej mamy jest jej winna trzy tysiące funtów. Nie płaci, ale też nie ma zamiaru wynieść się z lokalu. Moja mam cierpi na zaawansowane stadium choroby Alzheimera i wymaga stałej opieki. Moja rodzina musi wyremontować jej mieszkanie tak, by mogła żyć w spokoju. Ludzie, którym je wynajmuje wiedzą o tym, a mimo to nie mają zamiaru się wyprowadzić. Nie płacą czynszu, rachunków za wodę i prąd. Moja mama, która ma ograniczone środki, de facto została zmuszona do utrzymywania Waszych rodaków, a ci tak naprawdę okradają ją. Ich zachowanie jest głęboko nieetyczne i wystawia pozostałym Polakom bardzo złą opinię.
Mam nadzieję, że polski rząd czuje się moralnie odpowiedzialny za swoich obywateli i spróbuje uregulować zobowiązania swych obywateli wobec mojej mamy. Być może warto sprawdzić, czy ludzie ci nie mieli w Polsce konfliktu z prawem. Niestety takie sytuacje powodują wzrost nienawiści i podsycają nastroje rasistowskie wobec mniejszości polskiej w Wielkiej Brytanii.
Whitstable, Ken, 12 kwietnia 2007 r.
Droga Pani Magdaleno i Panie Romualdzie – Jesteście mi Państwo winni czynsz za 3 miesiące. Wystawiłam Państwu list z dwumiesięcznym okresem wypowiedzenia i nic. Szanowny Panie ambasadorze, czy mógłby Pan zadzwonić do tych Państwa i porozmawiać z nimi po polsku. Myśleliśmy, że to ciężko pracujący ludzie a nie oszuści.

Nie szanujecie naszego jeziora 
Brytyjczycy znani są z wysokiej kultury przestrzegania prawa i dbałości o środowisko naturalne. Gdy wchodzimy na ich teren i nie respektujemy zasad przez nich stworzonych, trudno się spodziewać, że będą nas po tym szanowali i lubili. W wielu takich przepadkach polska nonszalancja jest dla nas zgubna.
Hendon, Londyn, 30 września 2006 r.
Drogi Panie Konsulu, piszę do Pana w sprawie Pańskich rodaków, wynajmujących mieszkanie w moim sąsiedztwie. Jestem prezesem Forum Społecznego w londyńskim West Hendon. W naszej okolicy jest jeziorko Brent Reservoir. Nad jego brzegiem są tabliczki informacyjne, które zabraniają pływania, grillowania i łowienia ryb. Niestety wielu waszych rodaków nie przestrzega tych zakazów. Jeden z Polaków utonął tam nawet latem ubiegłego roku. Polacy wycinają pobliskie drzewa na opał na ogniska, niszczą okolicę, łowią ryby i zabierają je do domów.
Samorząd zorganizował patrole nad tym jeziorkiem, ale nie są one w stanie upilnować Polaków. Co trzy miesiące spotykamy się i dyskutujemy, jak poradzić sobie z tym problemem. Poproszono mnie o napisanie tego listu, bo tylko polskie władze wydają się być w stanie pomóc nam w tej kwestii. Chcielibyśmy zaprosić Państwa nad nasze jezioro, abyście mogli zobaczyć jak piękne jest to miejsce i jak niszczą je Polacy. Nie mogą oni zrozumieć, że nie jest to publiczny basen, gdzie można się kąpać.
W weekendy grupy Polaków śpią nad jeziorem, piją mnóstwo alkoholu, grają głośną muzykę i zachowują się niekulturalnie. Mieszkający po sąsiedzku ludzie są bardzo przygnębieni tą sytuacją i właściwie przestali tam chodzić. Dlaczego mamy jeździć gdzie indziej, chcąc odpocząć nad wodą? Bardzo potrzebujemy Waszej pomocy.

Janusz Wach, Konsul Generalny w Londynie: 
Jeśli w Wielkiej Brytanii szyte są nam buty (budowana jest negatywna opinia – przyp.red.), warto zastanowić się, czy sami sobie nie pomagamy ich uszyć swoim własnym zachowaniem. Jesteśmy tu krótko. Ten okres powinniśmy traktować jako czas wypracowywania dobrych relacji i stosunków z obywatelami tego kraju. Kraju, w którym póki co jeszcze przez długi okres nie będziemy „u siebie”. Kiedyś może będziemy mogli czuć się współgospodarzami, teraz jednak cały czas jesteśmy gośćmi. Jeśli chcemy, by nas szanowano, szanujmy także naszych gospodarzy.
Takich listów otrzymujemy od Brytyjczyków średnio kilka w miesiącu. Odpowiadamy na wszystkie, przede wszystkim przepraszając za zachowanie naszych rodaków. Informujemy również, że mieszkających i pracujących na Wyspach Polaków obowiązują przepisy tego kraju tak samo, jak każdego innego obywatela. Sugerujemy, aby o łamaniu prawa i najprzeróżniejszych panujących tu zasad informowano służby brytyjskie, które powinny karać Polaków. My bowiem takiego prawa nie mamy, nawet wobec Polaków przebywających za granicą. Z otrzymywanej przez nas korespondencji wynika jednak, że także brytyjskie władze mają problemy z rozwiązywaniem tych spraw i nie mogą często dać sobie rady z naszymi rodakami.
Tymczasem bez względu na to, w jakim jesteśmy kraju i jakiej jesteśmy narodowości, musimy przestrzegać zasad i prawa danego państwa. Ci, którzy tego nie będą robili, poniosą konsekwencje. Muszą je ponosić. Przypadki zachowań, o jakich informują nas Anglicy, budują bardzo negatywny obraz Polaków w oczach brytyjskiego społeczeństwa. Wzorowe zachowanie setek tysięcy ciężko pracujących i żyjących w cywilizowany sposób Polaków nie zostanie zauważone przez lokalne środowiska Wielkiej Brytanii. Uwagę ich na pewno zwróci za to garstka naszych rodaków, która wyróżnia się swym nagannym zachowaniem.

Piotr Sieńko

Goniec Polski nr. 179 czer 07