Goniec Polski – Polacy z Luton zastraszeni…

Angielska firma szykanuje pracujących w niej Polaków. Większość z nich zrezygnowała z zapowiedzianego na poniedziałek strajku, bojąc się utraty miejsc pracy.

Tylko kilkunastu z ponad 250 pracujących w przedsiębiorstwie S.H. Pratt & Co. (Bananas) w Luton Polaków zdecydowało się na pikietę przed siedzibą firmy. Pracownicy tej największej w Wielkiej Brytanii pakowalni bananów zaopatrującej takich gigantów jak Tesco i Morrisons, zapowiedzieli w ubiegłym tygodniu protest przeciwko dyskryminacji, mobbingowi i nieludzkiemu traktowaniu.
Polacy skarżą się na pracę w trudnych warunkach: ponad wymaganą prawem normę godzin i presję ze strony kadry zarządzającej.
– Były tygodnie w tym roku, że pracowaliśmy nawet po 74 godziny – uskarża się jeden z pracowników. – Nie mamy płaconych nadgodzin i wyższych stawek w weekendy. Drugą zmianę zaczynamy o 14.30, ale nigdy nie wiadomo kiedy się ona skończy. Czasem trwa nawet do 2 w nocy.
– Za każdym razem, gdy próbujemy walczyć o swoje, słyszymy: jak wam się nie podoba to wynocha. Na wasze miejsce przyjdą inni – opowiada młoda kobieta.
– Współczuję tym ludziom – komentuje jeden z brytyjskich pracowników fabryki. – Już siedem lat tu pracuję. Jest bardzo ciężko, ale najgorzej mają Polki. Pracują niesamowicie szybko i długo. Tak być nie powinno.
Czara goryczy polskich pracowników Pratt Bananas przelała się 7 maja, kiedy to w dzień ustawowo wolny od pracy w Wielkiej Brytanii pracowali jak zwykle, przekonani, że tak jak każdy robotnik na Wyspach dostaną za to wyższą stawkę.
– Powiedziano nam, że my jako Polacy nie będziemy mieć płacone ze względu na to, że bank holiday to święto angielskie, a nie polskie – opowiada Monika, która skontaktowała się z nami kilka dni temu. W Anglii pracuje od ośmiu miesięcy. W Pratt Bananas zatrudniona jest przez jedną z dużych, pośredniczących w załatwianiu pracy agencji. To właśnie zatrudnieni przez nią Polacy skarżą się najbardziej na warunki pracy w zakładzie.

Straciła ciążę 
Kilka miesięcy temu z powodu przepracowania jedna z zatrudnionych tam Polek poroniła zaawansowaną ciążę. Magdalena cieszyła się na myśl o dziecku, które już niedługo miało wypełnić prawie całe jej życie. Kłopoty zaczęły się, kiedy szefowie Pratt Bananas odmówili jej przeniesienia do lżejszej pracy, mimo że wiedzieli, iż ma problemy z donoszeniem ciąży. Teraz pozywa swojego pracodawcę do brytyjskiego Sądu Pracy.
W ubiegłym tygodniu BBC za pomocą ukrytych mikrofonów zdobyła materiał dowodzący pogardliwego odnoszenia się przełożonych do pracowników, polegającego m.in. na wyzwiskach i zwalnianiu pod byle pretekstem. Materiał potwierdza również doniesienia Polaków, którzy wielokrotnie skarżyli się, że muszą pracować w nadgodzinach sześć lub siedem dni w tygodniu i to bez słowa sprzeciwu, ponieważ mogliby stracić zatrudnienie. Odmawiano im przerw, jeśli nie wypracowali określonych norm.
– To było formą kary – mówi Magdalena, która zdecydowała się pozwać Pratt Bananas. – Jeśli skończyłeś, mogłeś zrobić sobie przerwę, jeśli nie – przerwy nie było – dodaje. Według Polki pracownicy musieli prosić o pozwolenie, nawet gdy chcieli wyjść do toalety. Jeśli nie uzyskali zgody, musieli wrócić do pracy przy taśmie produkcyjnej.
Magdalena z powodu krwawienia otrzymała zwolnienie lekarskie usprawiedliwiające nieobecność w pracy, ale gdy wróciła do firmy menedżer, mimo iż wiedział o jej komplikacjach z ciążą, odmówił przesunięcia jej do lżejszej pracy. Polka jest przekonana, że sposób, w jaki ją traktowano przyczynił się do poronienia.
S.H. Pratt & Co. należy do programu Fairtrade i korzysta z jego znaku jakości w zamian za zobowiązanie do przestrzegania standardów etycznych. Fairtrade nakazuje rzetelne traktowanie farmerów w krajach Trzeciego Świata przy rozliczeniach finansowych.
Pratt Bananas wszystkiemu zaprzecza i twierdzi, że dobro pracowników jest dla firmy „nadrzędnym priorytetem”. W oświadczeniu przekazanym BBC firma zapowiedziała przeprowadzenie dochodzenia w celu ustalenia, czy kierownictwo stosuje się do obowiązujących wytycznych. Gdy w poniedziałek rano chcieliśmy porozmawiać z szefostwem firmy, wyproszono nas z budynku fabryki. – My tu nie mamy żadnych problemów – wyjaśniał jeden z menedżerów. – Popracowalibyście tu trochę, to zobaczylibyście jak jest.

Zastraszeni czy zmanipulowani? 
Cały ubiegły tydzień menedżerowie Pratt Bananas przekonywali Polaków, by nie strajkowali, sugerując, że mogą stracić pracę. W rezultacie na protest zdecydowali się nieliczni.
– Pewnie teraz, jak w firmie zobaczyli kto przyszedł protestować, wyrzucą nas od razu – martwiła się w poniedziałek rano młoda kobieta. – Reszta dała się zastraszyć. Ich sprawa. Najwyżej nie będą mogli rano spojrzeć w lustro.
Tymczasem co do tego, że Pratt Bananas łamał prawo, wątpliwości nie mają poproszeni przez nas o opinię prawnicy. Są oni gotowi reprezentować przed sądem zatrudnionych w Luton robotników.
– Cała załoga ma prawo złożyć bardzo duże roszczenie przeciwko pracodawcy o odszkodowanie za totalne nieprzestrzeganie, czasami bardzo podstawowych, ustaw Prawa Pracy. Ja odniosłam wrażenie, że załoga pracuje w niewolniczym systemie. Mam nadzieję, że pracownicy się teraz „obudzą” i położą kres takim praktykom – komentuje mecenas Iwona Dettlaff z kancelarii Dettlaff Solicitors w londyńskim Bromley.

Analiza prawna kancelarii Dettlaff Solicitors 
  
Co mówi brytyjskie Prawo Pracy? 

Przewiduje ono, iż:
– nie wolno pracować więcej niż 48 godzin w tygodniu, chyba że pracownik podpisał zgodę na zatrudnienie na więcej niż 48 godzin; taka zgoda musi być pisemna i może być w każdej chwili przez pracownika odwołana,
– nie wolno pracować więcej niż 6 godzin bez 20-minutowej przerwy,
– nie wolno pracować bez 11-godzinnej przerwy między jednym dniem pracy a drugim,
– nie wolno mieć mniej niż 20 dni płatnego urlopu (w to wlicza się tzw. bank holidays),
– opłata za urlop powinna wynosić tyle, co średnia zarobków,
– dla kobiet w ciąży pracodawca musi zrobić tzw. risk assessment i zmodyfikować warunki pracy, aby nie zagrażały zdrowiu matki/ciąży,
– nie wolno zwalniać z pracy pracowników tylko dlatego, że dochodzą swoich praw lub dlatego, że są w ciąży,
– minimalna płaca musi wynosić 5,35 funta brutto dla osób powyżej 22 lat.

Jeżeli te prawa zostały złamane, pracownik może wystąpić do Trybunału Pracy. Może żądać odszkodowania/rekompensaty za nieodpowiednie wynagrodzenie, za nadmierną ilość godzin, za brak przerw między dniami pracy, nieopłacony prawidłowo urlop. Odszkodowanie wynosi tyle, ile stracone zarobki.
Odmienną sprawą jest dyskryminacja w miejscu pracy. Jest ona niedozwolona, jeżeli dotyczy płci, rasy, religii, narodowości. Odszkodowanie nie jest wyliczane matematycznie, jako że ma rekompensować sprawioną przykrość, ale wynosi z reguły od 2 do 5 tys. funtów,
choć w drastycznych przypadkach może wynosić kilkanaście albo i kilkadziesiąt tysięcy. Zdaniem prawników z kancelarii Dettlaff Solicitors wygląda na to, że w Pratt Bananas były praktykowane zasady dyskryminacyjne.

Co mówi brytyjskie Prawo Cywilne? 

Przewiduje ono, że pracodawca ma obowiązek stworzenia bezpiecznego miejsca pracy. Na to składa się:
– bezpieczny system pracy,
– bezpieczne lokum,
– bezpieczne maszyny i narzędzia,
– bezpieczni (przeszkoleni) pracownicy,
– bezpieczne warunki zewnętrzne (np. powietrze, temperatura itd.),
– bezpieczne ubranie ochronne, jeżeli takie jest potrzebne.
Z informacji przekazanych kancelarii przez pracowników Pratt Bananas wynika, że firmie daleko od tego, aby ją nazwać bezpiecznym miejscem pracy. Aby to zmienić, należy sięgnąć po pomoc inspektora z Health & Safety Executive. Jeżeli zaś ktokolwiek w ciągu ostatnich 3 lat miał wypadek i poniósł obrażenia cielesne, może rościć odszkodowanie w Sądzie Cywilnym za obrażenie i za straty finansowe tym spowodowane, np. straty zarobków lub koszty leczenia.
Sprawy w Trybunale i sprawy wypadkowe prowadzi się na zasadzie no win no fee: przy przegranej pracownik składający roszczenie nic nie płaci, a prawnik nie otrzymuje zapłaty; przy wygranej prawnik ma prawo odtrącić od odszkodowania (czyli po zakończeniu sprawy) na rzecz własnych kosztów 25 proc. (wypadki) lub 30 proc. (Trybunał). Koszty sprawy, np. koszty sądowe ponosi firma adwokacka.

Piotr Sieńko

Goniec Polski nr. 177 czer 07