Goniec Polski – Polscy kickboxerzy medalistami ME w barchach Korony…

Marcin Markiewicz i Jarosław Borowski z Londynu na podium Mistrzostw Europy. Polacy, występując w barwach Wielkiej Brytanii, zdobyli złoty i brązowy medal. O zgrozo, Polski Związek Kickboxingu nawet nie miał pojęcia, że takie zawody były rozgrywane i że brali w nich udział Polacy.

Do Wielkiej Brytanii przyjechali kilka lat temu. Osiedli się w Londynie. Obaj wykształceni, ambitni, od lat związani ze sportem. Nad Tamizą postanowili kontynuować przygodę ze sportem. Dziś trenują w polskiej szkole kickboxingu School of Masters na Balham, pod okiem Jacka Lipińskiego. Razem zdobywają medale.

Polskie barwy zabrali ze sobą 
Z polskimi reprezentantami Zjednoczonego Królestwa rozmawiamy w parku w centrum Londynu. Obaj są w dresach reprezentacji. Wśród setek mijających nas ludzi budzą wyraźny szacunek – są przecież w kadrze. Mają zaszczyt nosić oficjalne emblematy państwowe.
– Czy mogę zrobić z wami zdjęcie mojemu synowi – pyta mężczyzna w średnim wieku.
– Jutro też startuje w zawodach. Nastolatek podnosi gardę i staje między zawodnikami. Jest dumny. – To kadrowicze – mówi do ojca podekscytowany. – Powodzenia na zawodach – życzą adeptowi Polacy. Jak czuli się bez polskiej flagi i orzełka na koszulkach? – Koszulki polskich klubów, w których występowaliśmy w kraju mieliśmy ze sobą na zawodach – zdradza Jarosław Borowski. – Zawsze zabieramy je na szczęście jako talizmany. – Zwycięstwo nawet w barwach innego kraju niż ojczysty, to bardzo miłe uczucie – tłumaczy Markiewicz. – Oczywiście wolelibyśmy występować w reprezentacji Polski, ale jak wiadomo, nie mamy takiej możliwości. Przestaliśmy się więc nad tym zastanawiać, tym bardziej, że kadra Wielkiej Brytanii przyjęła nas naprawdę dobrze. Cały zespól dopingował nam, stojąc przy naszych narożnikach podczas walk – ciągnie. – To, że startujemy dla Wielkiej Brytanii nie jest takie bolesne. Walczymy hobbystycznie, nie zawodowo, dla siebie – mówi Borowski. Lekką nutę goryczy słychać jednak w ich tonie w czasie całej naszej rozmowy.

Mistrzostwa Europy udanego sezonu 
Marcin Markiewicz i Jarosław Borowski to m.in. medaliści Mistrzostw Wielkiej Brytanii w kickboxingu, tegoroczni zwycięzcy Mistrzostw Anglii. W sumie ich drużyna składająca się głównie z Polaków, wywalczyła właśnie w kończącym się sezonie 17 medali. Czołowe miejsca na brytyjskim podium obydwu polskich kickboxerów, zakwalifikowały ich do reprezentacji Zjednoczonego Królestwa i zagwarantowały im start w Mistrzostwach Europy, organizowanych tuż przed Wielkanocą w węgierskim Szentes. – Federacja kickboxerska ISKA zezwala na udział zawodników innej narodowości w składzie danej reprezentacji kraju. W takiej dość nietypowej sytuacji ważne jest gdzie poszczególni zawodnicy mieszkają, a nie jaki mają paszport. Dzięki temu wielu dobrych sportowców tej dyscypliny może kontynuować karierę, żyjąc poza granicami kraju – wyjaśnia Jacek Lipiński trener Polaków.

Wrócić do Polski 
28-letni Marcin Markiewicz, wysoki, śniady brunet pochodzi z Kołobrzegu. Karierę sportową zaczynał w miejscowym klubie Viking. Potem w Szczecinie walczył w barwach zespołu Alcon. Jest medalistą Mistrzostw Polski w tekwondo oraz zdobywcą Pucharu Europy w tej dyscyplinie. Na poznańskim uniwersytecie skończył resocjalizację. W tym sezonie sięgnął już m.in. po srebrny medal Mistrzostw Wielkiej Brytanii w systemie semi-contact (80 kg). Po trzech wcześniejszych wygranych w turnieju wydawało się, że może poradzić sobie w walce finałowej. Niestety, w końcowym starciu pierwszy punkt zdobył przeciwnik – Marcin zdołał wyrównać; 30 sekund przed końcem walki prowadził 4:1. Zabrakło mu jednak szczęścia i przegrał 5:4. – Marcin jest bardzo zdolnym zawodnikiem i to tylko kwestia czasu, by pokazał nam, na co go stać – mówi trener Jacek Lipiński. Marcin w północnym Londynie prowadzi własną szkołę kickboxingu. Od niedawna ma także własną firmę przewozowo-transportową. – Chcę za jakiś czas wrócić do kraju – deklaruje. – Razem z narzeczoną planujemy pobrać się i mieć dzieci, a Londyn nie jest dobrym miastem do wychowywania ich. W Polsce jest o wiele spokojniej. Mam nadzieję, że odłożę trochę pieniędzy na własny biznes i otworzę firmę w Polsce – opowiada. Markiewicz nie żałuje, że zamiast w biało-czerwonych barwach, w mistrzostwach występował w kadrze Wielkiej Brytanii. – Takie są warunki. Tu żyjemy, tu pracujemy i mieszkamy – mówi. – Bez udziału w Mistrzostwach Polski szans na kadrę nie ma, a my nie mamy czasu na podróże do kraju i organizowane tam zawody. Takie są niestety realia – dodaje. W swej pierwszej walce na Węgrzech (kategoria semi-contact) Markiewicz spotkał się z zawodnikiem z Niemiec. Ten o dziwo poddał się w konfrontacji z Polakiem. W walce o finał polski kickboxer starł się z Austriakiem. – Na początku walki udało mi się zdobyć kilka punktów przewagi, którą utrzymałem już do końca – relacjonuje. W starciu o złoty medal Markiewicz stanął naprzeciw reprezentanta Włoch. – Pierwszą rundę zakończyli remisem 5:5 – opowiada o występie kolegi Jarosław Borowski. – W drugiej Marcin stracił trzy punkty. Pod koniec udało mu się jednak odrobić straty i wygrał 9:8. Włoch długo nie mógł pogodzić się z przegraną. Miał pretensje do wszystkich, z sędziami włącznie – dodaje. – Zaraz po zawodach zadzwoniłem do rodziny – mówi Marcin. – Dostali ode mnie świąteczny prezent – żartuje.

Brąz Borowskiego 
27-letni Jarosław Borowski (light-contact) pochodzi z Podlasia. Jest wychowankiem klubu kickboxerskiego Human Białystok. Na Wyspach mieszka od trzech lat. Jest finalistą Pucharu Polski z 2003 r. (94 kg), brązowym medalistą Mistrzostw Polski (89 kg) oraz brązowym medalistą Międzynarodowego Pucharu Polski z 2004 r. (89kg). Skończył AWF w Gdańsku. Na co dzień nie pracuje w zawodzie, ale jako dekorator wnętrz. Jednak, gdy tylko otrzyma niezbędne do tego dokumenty, chce zgodnie z wykształceniem pracować jako nauczyciel.
Trzy tygodnie temu w mistrzostwach Wielkiej Brytanii w federacji WAKO zdobył brązowy medal. Wygrał trzy walki, czwarta o wejście do finału, w opinii osób oglądających starcie, powinna również zakończyć się jego zwycięstwem. Niestety, zajął tylko 3. miejsce. Z brązowym medalem wrócił także z Węgier. – W finale spotkałem się z mistrzem Ukrainy. To była jedna z najcięższych walk, jakie przyszło mi stoczyć. W pewnej chwili otrzymałem dwa tak silne ciosy, że przez chwilę pomyślałem, że będzie knock-out – opowiada. – Zachwiałem się na nogach. Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Facet ma niesamowitą siłę. Przegrałem 2:1. Nie jestem do końca zadowolony. Nie byłem wystarczająco rozluźniony w czasie walki – dodaje.

W Krakowie w barwach UK 
W przyszłym roku w sierpniu, w Krakowie odbędą się organizowane przez federację ISKA Mistrzostwa Świata. Węgierski sukces Markiewicza i Borowskigo daje im automatycznie prawo udziału w tych zawodach. Wszystko wskazuje na to, że i tym razem wystartują, reprezentując Wielką Brytanię. Gdy zadzwoniliśmy do Polski i o komentarz tego faktu poprosiliśmy Andrzeja Palacza, prezesa Polskiego Związku Kickboxingu, okazało się, że nie zna obu zawodników. Co gorsza nie wie nawet, że na Węgrzech rozgrywane były Mistrzostwa Europy, a na terenie Polski w przyszłym roku odbędzie się tak poważna impreza jak Mistrzostwa Świata. Zgroza. Wszystko dlatego, że kickboxerzy w Polsce walczą według nieco innych od ISKA – zasad federacji WAKO. Dla porównania: jeżeli szefowie PZPN nie wiedzieliby, co dzieje się w Bundeslidze i nie interesowaliby się południowoamerykańską piłką, powinni podać się natychmiast do dymisji. Polskim kickboxerom z reprezentacji Wielkiej Brytanii, którzy ze strony kraju nie mogą doczekać się nawet dobrego słowa, gratulujemy i życzymy dalszych sukcesów.

Piotr Sieńko

Goniec Polski nr. 171 kw 07