Goniec Polski – Morderstwo czy wolny wybór

Ze statystyk brytyjskiego Ministerstwa Zdrowia wynika, że w Wielkiej Brytanii rośnie liczba zabiegów usuwania ciąży. Przyczyną takiego stanu nie jest liberalna polityka państwa, lecz imigranci, którzy bardzo chętnie korzystają z takiego rozwiązania.

Karolina jest menadżerką w jednym z pubów pod Londynem. Długo zastanawiała się czy chce z nami o tym porozmawiać.
– To było półtora roku temu. Spotykałam się wtedy z żonatym mężczyzną – opowiada. – Nasz romans trwał prawie 6 miesięcy, do czasu gdy okazało się, że jestem w ciąży.
Jej partner od 20 lat miał rodzinę, dwoje dzieci, dom.
– To nie były sprzyjające warunki – mówi 29-letnia kobieta. – Wiedziałam, że nie zostawi ich dla mnie, a nie chciałam zostać samotną matką. To nie był czas na urodzenie dziecka. Postanowiłam poddać się aborcji.
Kobieta poprosiła o pomoc lekarza pierwszego kontaktu.
– Pamiętam jak wzięłam dzień wolny w pracy. Pojechałam do kliniki. Do dziś nikt z moich bliskich w Polsce nie wie, że to zrobiłam. Rodzina jest głęboko wierząca. Zabiliby mnie, a  w najlepszym wypadku wydziedziczyli – stwierdza gorzko. – W mojej rodzinie i środowisku coś takiego jest niedopuszczalne.
Po kilku tygodniach Karolina była już po zabiegu. Bardzo to przeżyła. Załamała się.

Polki w gronie klientek 
Pomimo katolickich korzeni, tradycjonalistycznego podejścia do kwestii macierzyństwa oraz rodziny, Polki są jedną z mniejszości narodowych, najliczniej odwiedzających kliniki aborcyjne w Wielkiej Brytanii. Jak poinformowało ostatnio BBC, kobiety z Europy Środkowowschodniej, głownie Polki wydatnie podnoszą ostatnimi czasy brytyjskie statystyki aborcyjne.
Jak podkreślają lekarze pierwszego kontaktu w Anglii prawie 3/4 pacjentów zarejestrowanych w ubiegłym roku, pochodzi z dawnych krajów komunistycznych Europy Wschodniej. To właśnie większość z nich staje się klientkami klinik aborcyjnych. Choć nie oznacza to wcale, że razem z liczbą aborcji nie rośnie też liczba porodów. Tu znów Polki znacznie wpływają na statystyki.
– Wzrost liczby ciąż łączy się nierozerwalnie ze wzrostem liczby aborcji – mówi Anne Furedi, Chief Executive w British Pregnancy Advisory Service (BPAS).
Jak poinformowało ostatnio BBC tylko w jednej z klinik w Luton wykonano w ubiegłym roku 663 zabiegi aborcji. Statystyki odnotowały, że wśród pacjentek większość stanowiły te, które przyjechały z Europy Wschodniej.

Łatwo o zabieg 
Przerwanie ciąży w Wielkiej Brytanii nie sprawia kobietom większych problemów. Zgodnie z wytycznymi National Health Service aborcji można dokonać do 24 tygodnia ciąży.
– Jeśli w późniejszym etapie ciąży u płodu zastanie wykryta jakaś wada rozwojowa, matka może w dowolnym momencie zadecydować o jej pozbyciu. Zabieg przeprowadzany jest w szpitalu i jest bezpłatny dla wszystkich ubezpieczonych – czytamy na stronach internetowych NHS.
– Nie jesteśmy kobietami, które łatwo decydują się na niego. Polka częściej podejmuje decyzję o porodzie i wychowywaniu dziecka w biedzie niż o aborcji. „Przerabiałam”trzy zabiegi moich koleżanek. Te decyzje za każdym razem nie były łatwe. Metalowy fotel w małym pokoiku, miska na podłodze i nocny zabieg, bez późniejszej opieki i kontroli lekarza – tak wygląda aborcja w Polsce. Jest tak tylko dlatego, że prawo traktuje nas jak przestępców. W Wielkiej Brytanii kwestie te są uporządkowane, pozwalają kobiecie podjąć decyzję w spokoju, komfortowo. Gdyż jest to skomplikowana, życiowa rozterka – tłumaczy Iwona Rojewska, studentka z Londynu.

Sceny z Polski 
W Polsce rozgorzała dyskusja na temat zaostrzenia i tak już bardzo rygorystycznego prawa dotyczącego aborcji. Politycy Ligii Polskich Rodzin, Rodzina Radia Maryja i środowiska kościelne nawołują do zmian legislacyjnych, które bardziej utrudnią dostęp do zabiegów.
Żona wicepremiera i ministra edukacji Barbara Giertych zaapelowała nawet o wprowadzenie kary dożywocia za usunięcie ciąży.
– Aborcję należy traktować jak morderstwo, a za morderstwo zgodnie z kodeksem karnym grozi w Polsce od 25 lat więzienia do dożywocia. W zakresie uśmiercania nienarodzonych dzieci nie ma sensu tworzyć nowego prawa
– zaapelowała żona Romana Giertycha, z wykształcenia prawnik.
Kobieta wystosowała do Marszałka Sejmu list popierający zmiany w konstytucji, czyli zapis o ochronie praw dziecka od momentu jego poczęcia.
– Wolałbym, aby ktoś w kraju np. Ministerstwo Edukacji skupio się bardziej na uświadamianiu młodych w kwestiach antykoncepcji, a jeśli i ona jest niezgodna z zasadami wiary rządzących, to przynajmniej na planowaniu rodziny – ripostuje Marek Nowakiewicz, ginekolog praktykujący w Londynie. – My lekarze nie musielibyśmy potem patrzeć na Polki, które nie radzą sobie z antykoncepcją, żyją w błogiej nieświadomości dotyczącej metod zapobiegania ciąży, ochrony zdrowia i w efekcie tego trafiają do nas, chcąc usunąć ciążę – kwituje.

Co na to Strassburg? 
Prawo w Polsce zezwala na wykonanie zabiegu tylko w takich przypadkach, kiedy ciąża jest wynikiem gwałtu, kazirodztwa, zagraża zdrowiu matki lub kiedy stwierdzi się u płodu nieodwracalne wady rozwojowe. Ale w praktyce, nawet wtedy kobieta może mieć problem z usunięciem ciąży. Pokazuje to chociażby historia Alicji Tysiąc – kobiety, której lekarze odmówili prawa do aborcji. Trybunał w Strasburgu wydał wyrok – Ministerstwo Zdrowia wypłaci poszkodowanej 25 tys. euro zadośćuczynienia.
Alicja Tysiąc od lat cierpiała na poważną wadę wzroku. Kiedy lekarz okulista poinformował ją, że poród może tę wadę znacznie pogorszyć – kobieta zdecydowała się na aborcję. Lekarze jednak nie zgodzili się na przeprowadzenie zabiegu. Po porodzie wada kobiety pogłębiła się do tego stopnia, że przyznano jej I grupę inwalidzką.
Polskie sądy odrzucały wnioski Alicji Tysiąc o przyznanie jej odszkodowania. Europejski Trybunał Praw Człowieka zasądził jednak korzystny dla kobiety wyrok. Zdaniem Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka polskie prawo antyaborcyjne jest niejasno sformułowane i nie określa precyzyjnie procedur, które powinny zachodzić w budzących wątpliwość przypadkach zagrożenia zdrowia lub życia ciężarnej matki.
Polski resort zdrowia za popełniony – według Trybunału – błąd zapłaci 25 tys. euro zadośćuczynienia i 14 tys. euro zwrotu za poniesione koszty postępowania.
Ministerstwo może odwołać się od werdyktu do tzw. Wielkiej Izby Trybunału.

Anglia i Polska – dwa światy 
W obu krajach politycy deklarują chęć pomocy kobietom. Dyskusje na ten temat trwają związane z w Polsce jak i w Wielkiej Brytanii. Jednak w Warszawie rządzący, a przynajmniej część z nich (LPR) domaga się całkowitego zakazu przerywania ciąży. Londyn nie wątpi, że legalna aborcja jest konieczna. Dwie sprawy zaprzątają głowę brytyjskich polityków – zmiana ostatecznego terminu dokonania aborcji – z 24 do 20 tygodnia ciąży oraz skrócenie okresu oczekiwania na zabieg, który w tej chwili może wynosić nawet kilka tygodni.
A przecież życie toczy się dalej…
– W 2003 roku w Anglii i w Walii przeprowadzono 180 tysięcy aborcji. W tym dwa procenty z nich dokonano między 20 a 24 tygodniem ciąży. W Szkocji w tym samym roku zarejestrowano 12 tys. zabiegów – podają brytyjskie statystyki. – W 2005 roku liczba aborcji w Wielkiej Brytanii przekroczyła 200 tys. Jednak znaczny odsetek zabiegów wykonuje się u pacjentek, które przyjeżdżają specjalnie w tym celu z Irlandii.
Aborcja to ostateczność. Ale aby rzeczywiście nią była, potrzebna jest edukacja seksualna i dostęp do środków antykoncepcyjnych. W Wielkiej Brytanii można je otrzymać bezpłatnie, w Polsce większość pigułek antykoncepcyjnych nie jest refundowanych.

Żałuję, że usunęłam 
– Czy żałuję? – zastanawia się dziś Karolina. – Ciężko przeżyłam fakt usunięcia ciąży. Od tamtego czasu chodzę na terapię. Bez pomocy psychologa nie dałabym rady. Kobiety nie zdają sobie sprawy z tego,  jak silne jest to przeżycie, jak wiele zmian wywołuje z psychice Na szczęście najgorsze załamanie minęło.
Agnieszka od pół roku mieszka w południowym Londynie. Kilka miesięcy temu przeżyła prawdziwy horror – spóźniający się okres, symptomy pierwszej fazy ciąży. Galopujące myśli na temat niechcianej ciąży i samotnego macierzyństwa zrobiły resztę.
– Byłam przerażona tym, że zostanę matką, nie teraz, nie tego dziecka, nie z tym mężczyzną (partner odszedł, gdy pojawiły się podejrzenia, że Agnieszka jest w ciąży). Byłam zdecydowana na zabieg. Najbardziej bałam się tego, że po nim nie dam sobie rady – opowiada kobieta. – Na szczęście badania wykazały tylko anomalie w cyklu. Ulżyło. Nigdy więcej nie dopuszczę do takiej sytuacji.
– Teraz jest już lepiej, ale wiem, że gdybym zdecydowała się urodzić moje życie wyglądałoby dziś inaczej, nie wiem, czy lepiej, ale na pewno inaczej. Tak, chyba tego żałuję – kwituje Karolina.

Piotr Sieńko

Goniec Polski nr. 170 kw 07