Życie Warszawy – Policja redukuje antyterrorystów

Komenda Główna Policji planuje nawet o połowę zmniejszyć liczbę antyterrorystów pracujących w polskiej policji. Dotarliśmy do tajnych i bardzo zaskakujących planów reorganizacji tych jednostek. 

Dziś w polskiej policji pracuje ok. 800 funkcjonariuszy, skupionych w jednostkach antyterrorystycznych w różnych regionach kraju (w prawie każdym mieście wojewódzkim i większej aglomeracji). Na co dzień ich umiejętności są wykorzystywane w najniebezpieczniejszych akcjach policji m.in. do obezwładniania niebezpiecznych przestępców, zatrzymywania groźnych gangsterów i odbijania porywanych dla okupu ludzi. W czasie wolnym od takich zajęć funkcjonariusze ci szkolą się na wypadek zamachu terrorystycznego. Uczą się jak odbijać porwane samoloty, autobusy, oswobadzać wziętych przez terrorystów zakładników. W KGP od kilku miesięcy trwają prace specjalnie powołanej do tego celu komisji, która ma przygotować reformę tych jednostek. Są na ukończeniu. Z tajnych planów, do których udało się nam dotrzeć wynika, że już wkrótce liczba antyterrorystów może zostać zmniejszona nawet o połowę (z 813 nawet do 381).

10 jednostek na cały kraj
W miejsce działających dziś pooddziałów powstać ma 10 jednostek: w Białymstoku, Gdańsku, Katowicach, Krakowie, Łodzi, Poznaniu, Rzeszowie, Szczecinie, Wrocławiu i Warszawie plus jednostka centralna działająca pod egidą KGP. Jednostek AT nie będzie więc w Bydgoszczy i Toruniu(najbliżej w Poznaniu), Kielcach ( w razie potrzeby dojadą z Krakowa), Lublinie (najbliżej Rzeszów) oraz m.in. w Gorzowie i Olsztynie. W pierwszym z tych miast wesprą kolegów z policji antyterroryści ze Szczecina, w drugim z Białegostoku lub Gdańska.
– W miastach, gdzie dotychczas istniały jednostki AT działały będą tzw. policyjne grupy realizacyjne – tłumaczy oficer KGP.
Mowa tu o nieetatowych formacjach do zatrzymywania groźnych przestępców, tworzonych na wzór amerykańskich jednostek specjalnych SWAT, o wiele gorzej jednak wyposażone i wyszkolone od jednostek AT, o amerykańskich pierwowzorach nie wspominając.
– Nie stać nas na utrzymywanie tak dużej liczby antyterrorystów, stąd potrzeba zmniejszenia ich liczby – tłumaczy jeden z twórców projektu reformy. – Nie chodzi tu tylko o drogi sprzęt i kosztowne wyszkolenie, które trzeba dla takich jednostek zapewnić. Mam tu na myśli też służbowe dodatki i uprawnienia emerytalne, przysługujące antyterrorystom z tytułu pracy w warunkach dużego ryzyka (w sumie nawet ok. 400 zł. miesięcznie – red.).
Takiemu rozwiązaniu przeciwny jest jeden z byłych dowódców AT w Komendzie Głównej: Bezwzględnie istnieć powinny jednostki terenowe, bezpośrednio podległe i zawiadywane przez poszczególnych Komendantów wojewódzkich Policji. Twierdzenie, że mamy dziś 17 jednostek wojewódzkich, strice antyterorystycznych to fikcja. Oddziały, które mamy nie są należycie wyposażone i wyszkolone. Uważam też, że powinna istnieć jednostka centralna, na wzór działających w każdym zachodnim państwie, składająca się z ok. 200 ludzi.

Warszawa zaprasza terrorystów
Właśnie istnienie tej jednostki budzi największe kontrowersje w policji. Wywołuje zazdrość i poczucie niższości u kolegów z tzw. kraju oraz zaniepokojenie poziomem bezpieczeństwa terrorystycznego w stolicy u stacjonujących w Warszawie policjantów, którzy twierdzą, że jest „ich” za mało by odeprzeć terrorystyczny atak.
Zgodnie z planami po reorganizacji w Warszawie miałaby więc stacjonować jednostka antyterrorystyczna przypisana Komendzie Stołecznej Policji. Dziś jest tu tylko wydział realizacyjny (ok. 50 ludzi), który od ponad półtora roku ma pełne ręce roboty i ściga najniebezpieczniejszych przestępców. Zaś na wypadek ataku terrorystycznego stacjonować miałaby jednostka centralna podległa KGP (tak jak dziś), z tą tylko różnicą, że zredukowana z ok. 100 funkcjonariuszy pionu bojowego do ok. 50 (zależnie od wariantu przygotowywanej reorganizacji).
Grupa ta, miałaby składać się ze stróżów prawa pochodzących z jednostek w kraju, którzy przyjeżdżaliby do Warszawy 6 razy w roku na tydzień.
– To właśnie ta jednostka miałaby być odpowiedzialna bezpośrednio za odparcie ataku terrorystycznego na Warszawę – odbicie porwanego samolotu, odparcie ataku na metro lub jakiś gmach użyteczności publicznej – tłumaczy oficer KGP. – W krytycznych sytuacjach wspierać mogą ją koledzy z KSP oraz jednostek w terenie, których można by ściągnąć w trybie alarmowym do stolicy.
Jak się okazuje nie jest to jednak takie proste. W materiałach, do których dotarliśmy policyjni specjaliści przyznają otwarcie, że w razie ataku na Warszawę lub pościgu transgranicznego, jaki miał miejsce w Polsce kilka lat temu, na pomoc kolegom ze stolicy powinni ruszyć antyterorryści z innych miast Polski, ale w policji nie ma ich czym szybko przetransportować. Policja nie ma bowiem śmigłowców odpowiednich do takiego przerzutu ludzi, zaś maszyny, którymi dysponuje nie mogą latać… ani w nocy, ani przy słabej pogodzie, gdyż nie są do tego przystosowane. W razie zamachu warszawscy antyterroryści zostaną więc zdani na własne siły, przynajmniej do czasu, gdy z 10 miast Polski dojadą, samochodami ich koledzy.
– Będą musieli wytrzymać te kilka godzin – rozbrajająco przyznaje wysoki rangą oficer KGP.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, któremu podlega Policja nie widzi w tym jednak problemu. Twardo stoi na stanowisku, że liczbę antyterrorystów zmniejszyć trzeba.
Tomasz Skłodowski rzecznik MSWiA: Ze strony resortu mogę tylko powiedzieć, że nie ilość, a jakość powinna być brana pod uwagę, gdy mówimy o takich formacjach. Z pozostałymi pytaniami odsyłam do Komendy Głównej Policji.

Już teraz jest ich za mało
Jednak czy aby na pewno MSWiA ma rację? Z danych chociażby amerykańskich czy rosyjskich służb specjalnych wynika, że do szturmu na opanowanego przez terrorystów najmniejszego boeinga 737 potrzeba co najmniej 100 antyterrorystów, czyli tylu ilu teraz mamy w stolicy. Przypomnijmy po reformie będzie ich już za mało. W przypadku każdego większego samolotu, czy nawet obiektu rozmiarów Teatru Wielkiego liczba policjantów tego typu potrzebnych do skutecznego przeprowadzenia takiej akcji rośnie drastycznie, przynajmniej powinna. Warto tu chociażby wspomnieć, że teatr na moskiewskiej Dubrovce szturmowało jednocześnie 1500 funkcjonariuszy jednostek specjalnych rosyjskiego OMONU. Zaś w dyspozycji dowództwa akcji były jeszcze dwie grupy tego typu.
Tymczasem dwa warianty reformy polskiego AT, do których dotarliśmy zakładają, że jednostka centralna w Warszawie składała będzie się z od 50 do 90 funkcjonariuszy, a w jednym z przypadków nie będzie nawet sekcji pirotechników i strzelców wyborowych, niezbędnych chociażby w akcjach w dużych budynkach, na ulicach, czy na lotnisku.
Marcin Kossek, instruktor zagranicznych jednostek specjalnych, były antyterrorysta komentuje nasze doniesienia jednoznacznie: Taka jednostka musi być silna, nie można jej osłabiać. W dobie zagrożenia antyterrorystycznego powinna być wzmacniana. Redukcja to nie jest dobry pomysł.
Wtóruje mu jeden z oficerów GROMu: Należy się skupić na jakości ludzi, a nie ich liczbie, ale tego typu reorganizacja musi przynieść za sobą zwiększenie mobilności jednostki, zaopatrzenie jej w lepszy sprzęt i lepsze wyszkolenie. Wtedy dopiero będziemy mogli powiedzieć, że taka reforma ma sens i jest przeprowadzona odpowiednio.
Gdy w KGP zapytaliśmy o konkrety i powody przeprowadzanej reorganizacji dowiedzieć udało się nam niewiele. Sami antyterroryści martwią się tymczasem co zrozumiałe o swoją przyszłość. Część już złożyła podania o przeniesienie do innych policyjnych jednostek.
– Zdajemy sobie sprawę, że nie jesteśmy szkoleni i wyposażeni tak jak wymagają tego warunki. Przez lata w jednostkach AT w całym kraju stale robiono jakieś reformy, zapomniano zaś, że podstawowe nasze zadanie to szkolić się i przygotowywać na najgorsze, czyli atak terrorystyczny. Efekt? Niedość, że już dziś jest nas za mało do przeprowadzenia większych akcji, nie potrafimy działać skoordynowanie z naszymi kolegami z kraju, nawet nie mamy jednolitego systemu łączności, co pokazały różne ćwiczenia i symulacje, to do tego chce się nas znowu redukować. Zwykła arytmetyka pokazuje, że nie starczy nas do walki z większą liczbą napastników lub na dużym obiekcie, ale kogo to obchodzi – złości się jeden z oficerów AT.

Antyterrorysta w 3 tygodnie
KGP przygotowuje też nowy program szkolenia antyterrorystów. Gdy wejdzie on w życie policjant, który będzie chciał zostać antyterrorystą, będzie musiał przejść tylko 3 tygodniowe szkolenia, zdać testy m.in. sprawnościowe i już trafi do jednostki. Tam w ciągu dwóch miesięcy jego przełożeni ocenią – oczywiście w warunkach bojowych, czy nadaje się by zostać w AT. Doświadczeni antyterroryści, którzy latami doskonalą swe umiejętności, gdy dowiedzieli się od nas o planach swych przełożonych złapali się za głowę. Nie chcieli nawet komentować pomysłów KGP.

Jak to robią inni
W większości krajów świata siły specjalne policji wykorzystywane do walki z terroryzmem składają się z jednostki centralnej i jednostek regionalnych, na co dzień zajmujących się zatrzymywaniem groźnych bandytów, a w sytuacji realnego zagrożenia będące w stanie przyjść z pomocą kolegom z centralnego oddziału. W Niemczech jednostki kantonalne (regionalne) to SEKi, zaś jednostka centralna to GSG9. Odpowiednio w USA regionalnie operują oddziały SWAT, a walką z terrorystami atakującymi na terenie Stanów zajmuje się specjalna jednostka FBI o nazwie HRT. Jej odpowiednikiem w Rosji jest słynna centralna ALFA. W regionie operują zaś brygady OMSN oraz SOBR odpowiednik amerykańskiego SWAT i już wkrótce polskich grup realizacyjnych policji.
Każda jednostka centralna składa się co najmniej z kilkuset (minimum 200 – red.) funkcjonariuszy, mających do dyspozycji non stop samolot odrzutowy, śmigłowce transportowe i szturmowe, a na wypadek działań nad morzem szybkie łodzie, motorówki itd. Jednostki takie są w każdej chwili w stanie wyruszyć w pełnej gotowości bojowej w nawet najbardziej odległy zakątek danego państwa. W razie potrzeby ich działania wspierają oczywiście stacjonujące w regionach pododdziały np. SEK w RFN, SWAT w USA itd.

Piotr Sieńko

Życie Warszawy wrzesień 06