Super Express – Terrorysta w TVP

Przez 3,5 godziny zamachowiec terroryzował bronią strażnika, żądając wystąpienia na wizji. Skapitulował, gdy do telewizyjnego studia wpadła policyjna brygada antyterrorystyczna. Kiedy zamykaliśmy to wydanie gazety, nie było jeszcze wiadomo, dlaczego zdecydował się na taki desperacki krok.

Super Express z dn. 2003-09-22 (numer 221 )

Autor: Aneta Styrnik, Piotr Sieńko, KB

22-letni Adrian M. wbiegł do budynku F przy ul. Woronicza wczoraj, tuż po godzinie 20. Przeskoczył przez barierki ochronne i podbiegł do kontuaru, za którym siedzieli pracownicy ochrony. W ręce miał pistolet P-83, popularny w policji i w wojsku. Pracownikowi ochrony przystawił lufę do głowy i kazał natychmiast zaprowadzić się do studia.

– Mam ważny materiał do przekazania. Chcę znaleźć się na wizji – mówił gorączkowo do młodego, około 20-letniego strażnika. – Zastrzelę, jeśli mnie nie wpuścicie.

Strażnik klęczał

Przerażeni pracownicy telewizji opowiadali później dziennikarzom, że zamachowiec sam oświadczył, iż jest chory psychicznie. Mężczyzna trzymał ochroniarza na muszce. Kazał się prowadzić do studia. Podeszli do drzwi studia nr 7. Zwykle stamtąd emituje się zwiastuny programów kanału drugiego.

– Zobaczyłem, jak przed drzwiami strażnik klęczy z przystawioną do potylicy bronią – opowiada montażysta pracujący akurat w studio naprzeciwko.

Obserwowali każdy ruch

Po chwili terrorysta razem z zakładnikiem był już w studio. W ciągu kilkunastu minut na miejsce przybyły oddziały antyterrorystów, a także policyjny negocjator. Rozpoczął rokowania z zamachowcem przez interkom. Policjanci mogli również przez cały czas monitorować sytuację w studio, dzięki włączonej kamerze.

– Myśleliśmy, że to żart. Dopiero, gdy nas poproszono, abyśmy wyszli z budynku, zrozumieliśmy, że to poważna sytuacja – opowiada pracownik telewizji. Tuż przed godziną 21 do budynku weszła pierwsza policyjna grupa szturmowa.

Uderzymy

– Jeżeli uznamy, że to bezpieczne rozwiązanie, uderzymy. Liczymy jednak na rozmowę z terrorystą – tłumaczyli policjanci. Czterdzieści minut później, do zebranych na zewnątrz dziennikarzy dotarły pierwsze informacje o rozwoju sytuacji: Na miejscu jest prezes telewizji Robert Kwiatkowski. Szefowie mają problem, co zrobić z programem. W ramówce za chwilę ma być audio-tele nadawane na żywo ze studia mieszczącego się nad tym, w którym jest terrorysta z zakładnikiem – mówił jeden z pracowników.

Około 22.30 do budynku weszli policyjni snajperzy. Jednocześnie Jacek Snopkiewicz, rzecznik TVP, deklarował: Nie zgodzimy się na żądania terrorysty. Nie wpuścimy go na antenę.

– Do studia nie wejdzie również nikt więcej, jak sobie tego życzy terrorysta – dodał prezes Kwiatkowski. Jednak po chwili wycofał się z tych słów. Wyjaśnił jedynie, że telewizja zastosuje się do wszystkich zaleceń policji.

Obezwładnili go

Tuż po godzinie 23.20 zmęczony negocjacjami zamachowiec dał się zaskoczyć. Policjanci wpadli do studia i obezwładnili go. – Zobaczył uzbrojonych w długą broń mierzących w niego policjantów i porzucił pistolet – mówił nadkomisarz Sławomir Cisowski, rzecznik komendanta głównego policji.

– Najważniejsze, że strażnik jest bezpieczny – oświadczył prezes Kwiatkowski. Terrorysta został przewieziony na przesłuchanie. Okazało się, że jest mieszkańcem jednej z podwarszawskich miejscowości.