Super Express – Dawali mi 2 mln – nie wziąłem

Nie dał się przekupić, więc musiał odejść. Dwa razy oferowano mu łapówkę. Dr Anatol Adamski, były zarządca komisaryczny Daewoo Towarzystwa Ubezpieczeniowego, nie przyjął 2 milionów złotych. I postanowił o wszystkim opowiedzieć „Super Expressowi”.

Super Express z dn. 2003-07-01 (numer 151 )
Wydanie: Warszawa
Wkładka: Gazeta Strona: 1,3 ( wydarzenia )
Tytuł: Dawali mi 2 miliony zł łapówki. Nie wziąłem!

Autor: Piotr Sieńko

W ubiegłym tygodniu pisaliśmy, jak Daewoo-FSO straciło kontrolę nad należącym do niego towarzystwem ubezpieczeniowym. W wyniku kilku finansowych operacji udziały w towarzystwie przejęły prywatne firmy i spółki Skarbu Państwa. Dziś jeden z uczestników przekształceń w DTU opowiada o ich kulisach. Najpierw, zdaniem byłego zarządcy komisarycznego Anatola Adamskiego, za milion złotych przedstawiciele francuskiego inwestora chcieli kupić jego przychylność i uzyskać pomoc w przejęciu firmy. Drugim milionem w zamian za pomoc w wyprowadzeniu z towarzystwa pieniędzy miał się podzielić z wiceprezesem kooperującej z DTU firmy. W czerwcu 2002 r., 10 dni po nominacji na komisarza Daewoo Towarzystwa Ubezpieczeniowego, do dr. Anatola Adamskiego, byłego prezesa PZU, zadzwonił telefon. Adamski w imieniu Skarbu Państwa szukał dla ubezpieczyciela nowego inwestora, gotowego wyłożyć 100 mln zł w gotówce.

– Mężczyzna podał się za łącznika francuskiej firmy Arjil, pośredniczącej w rozmowach z towarzystwem Assurance 2000, które chciało zainwestować w DTU. Chciał się ze mną spotkać – opowiada Anatol Adamski. – Prosił, by do spotkania doszło na neutralnym gruncie. W kawiarni hotelu Mercury. Pojechałem. Przed południem usiedliśmy przy herbacie. Przedstawił się. Wyglądał elegancko. Był doskonale zorientowany w sprawie. Podczas rozmowy Adamski miał otrzymać propozycję.
– Mężczyzna powiedział, że występuje w imieniu spółki Arjil i że jeżeli będę z nimi współpracował, uzyskam milion złotych. Chodziło o to, żebym grał w ich drużynie, czyli załatwiał wszystko tak, jak będą chcieli – wspomina Adamski.
Z opowieści Adamskiego wynika, że Francuzi chcieli przejąć wówczas kontrolę nad spółką DTU w sposób podobny do tego, jak to zrobiły ostatnio polskie firmy. Proponowano m.in. wykluczenie z DTU jej głównego właściciela – spółki Daewoo-FSO. Podpisywane umowy miały być oczywiście niekorzystne dla towarzystwa, a wręcz zgubne dla Żerania.
– Spieprzaj pan, powiedziałem. – Źle pan trafił, bo nie ze mną takie numery. Na tym tę rozmowę kończymy. – Poprosiłem kelnera. Zapłaciłem za te dwie herbaty i chciałem wyjść – mówi Adamski.

Rozmówca Adamskiego zdenerwował się: Jeżeli uważa pan, że to jest niemożliwe, to uznajmy, że tej rozmowy nie było – odpowiedział.

A komisja na to jak na lato

Anatol Adamski poinformował o sprawie prof. Jana Monkiewicza, prezesa Komisji Nadzoru Ubezpieczeń i Funduszy Emerytalnych. W cotygodniowym raporcie do niego napisał o korupcyjnej propozycji Francuzów.  – Po jaką cholerę piszesz o takich rzeczach? – pytał mnie potem Monkiewicz. – Może dla ciebie to jest gówno, dla mnie nie – odpowiedziałem.
Gdy Adamski próbował pytać później Francuzów z Arjil o dziwną propozycję, ci ucinali: To jakieś nieporozumienie. Na następnych spotkaniach nie chcieli już jednak rozmawiać z Adamskim i przedstawicielami innych polskich firm, chętnymi do wspólnej inwestycji w DTU. Podczas jednej z takich wizyt doszło do nieoczekiwanego incydentu: Francuzi wyprosili Polaków z mojego gabinetu. Gdy zaprotestowałem, jeden z nich powiedział: Uzgodniłem wszystko z prof. Monkiewiczem. Wykładamy 25 mln zł gotówki. 10 mln dorzucamy w akcjach i przejmujemy 45-procentowy pakiet kontrolny w DTU.

Jak to? – zapytałem. – Przecież od początku mowa była o wkładzie 100 mln w gotówce – mówił wzburzony Adamski.
– Zachowywali się jakby mieli już DTU na własność, zupełnie jakby byli u siebie – wspomina jeden z biorących udział w spotkaniu polskich biznesmenów.
Adamski chwycił za słuchawkę i zadzwonił do Monkiewicza. Ten kazał mu ponoć nie denerwować się. Obiecał rozmowę. Nigdy do niej nie doszło. Ostatecznie, twierdzi Adamski, udało się zablokować podpisanie niekorzystnej umowy. Francuzi wycofali się z interesu.

2 miliony – prowizji?
Na przełomie sierpnia i września 2002 r. miało dojść do drugiej propozycji. W tym czasie trwały rozmowy na temat przedłużenia umowy reasekuracyjnej – ubezpieczenia ubezpieczeń DTU w Polskim Towarzystwie Reasekuracyjnym. Daewoo TU miało zapłacić PTR 100 mln zł składki. W gabinecie wiceprezesa PTR Romana Fulneczka gościł wówczas Anatol Adamski. Omawiano warunki transakcji.

– Fulneczek zaproponował mi podział pieniędzy z brokerskiej prowizji. Zapytał: Co byś na to powiedział, gdybyśmy po podpisaniu umowy między DTU a PTR pieniądze przekazali za pośrednictwem brokera przez Brukselę? W grę wchodził milion złotych. Drugi miał dostać broker – wyjaśnia dr Adamski.  – Jak to? – zapytałem. – Pieniądze z ul. Jagiellońskiej mają iść na ul. Bytomską, przez Brukselę?. Nie zgodziłem się. Za transfer pieniędzy z DTU do PTR, za pośrednictwem belgijskiego brokera, DTU, twierdzi Adamski, musiałoby zapłacić 2 mln zł prowizji. Połowa z tego miała wrócić do kraju i trafić w prywatne ręce. Była to jednak najprostsza metoda na wyprowadzenie pieniędzy z firmy. Tę sumę do podziału miał zaproponować Adamskiemu Fulneczek. Z podpisaniem tej umowy wstrzymano się do czasu, gdy Adamski odszedł. Uczynił to jakiś czas później na wyraźną prośbę Monkiewicza. Miejsce Adamskiego zajęła jego zastępczyni, Grażyna Brocka. Transakcję, twierdzi Adamski, doprowadzono do końca, korzystając z pośrednictwa… brokera.

– Przeprowadzono tę transakcję tak, jak planowano za czasów dr. Adamskiego, tyle że już bez niego – przyznaje pracownik towarzystwa.
Ze względu na groźbę utraty pracy prosi o anonimowość. Dziś PTR ma 24 proc. udziałów w spadkobierczyni DTU – Polskim Towarzystwie Ubezpieczeniowym. Grażyna Brocka jest zaś prezesem zarządu w PTU.

ROMAN FULNECZEK WICEPREZES POLSKIEGO TOWARZYSTWA REASEKURACYJNEGO:
Nigdy nie proponowałem Anatolowi Adamskiemu żadnej prowizji brokerskiej

JAN MONKIEWICZ, PREZES KOMISJI NADZORU UBEZPIECZEŃ FUNDUSZY EMERYTALNYCH KNUiFE twierdzi, że nic nie wiedziało o korupcyjnych propozycjach, jakie otrzymywał jej urzędnik. Ani jej przewodniczący, ani żaden z przedstawicieli nie uczestniczył w negocjowaniu umowy inwestycyjnej z żadnymi inwestorami.

Wydojone FSO

W wyniku przekształceń nadzorowanych przez Skarb Państwa firma ta straciła 85 proc. udziałów w należącym dotąd do niej towarzystwie ubezpieczeniowym. Z 87 proc. udziałów wartych 87 mln zł zostało jej 2 proc. wycenionych na ok. 1,7 mln zł. W sumie Daewoo-FSO szacuje straty na 200 – 400 mln zł. Co gorsza, wraz z udziałami Żerania w towarzystwie  ubezpieczeniowym zniknęły również szanse zwalnianych pracowników na odprawy. W chwili upadku firmy 3,5 tys. zatrudnionych na Żeraniu znaleźć się może na bruku bez środków do życia. Co ciekawe, nowymi akcjonariuszami ubezpieczyciela stały się spółki kapitałowo, biznesowo lub personalnie powiązane ze sławetnym stowarzyszeniem Ordynacka, jednoznacznie kojarzonym z ludźmi lewicy. Żerań gotowy już do strajku Pracownicy zakładów Daewoo-FSO będą strajkować. Wczoraj wszystkie związki zawodowe z Żerania ogłosiły pogotowie strajkowe. Ich oświadczenie brzmi: Akcja jest protestem przeciwko podstępnemu ciosowi zadanemu przez wpływowe lobby polityczno-finansowe poprzez przejęcie udziałów i kontroli nad majątkiem Daewoo-FSO Motor, jaki stanowił kapitał zgromadzony w Daewoo Towarzystwie Ubezpieczeniowym. Działo się to za przyzwoleniem ministrów, którzy wielokrotnie składali obietnice całkowicie sprzeczne z rzeczywistą praktyką działania.