Życie Warszawy – Samobójstwo supergangstera – Baranina Sp. z .o.o.

Zleceniodawca zabójstwa ministra Jacka Dębskiego Jeremiasz B. powiesił się w celi wiedeńskiego aresztu. Polskich komentatorów i polityków dziwi seria samobójstw w tej sprawie. Martwego Jeremiasza B. znaleziono wczoraj o godz. 5 rano w jego jednoosobowej celi aresztu śledczego na wiedeńskim Josefstadt. Według wstępnych ustaleń gangster powiesił się na pasku od spodni.

O śmierci Walter Geyer, prokurator oskarżający „Baraninę”, dowiedział się w drodze na lotnisko. Miał lecieć do Warszawy na przesłuchanie świadków właśnie w procesie Jeremiasza B. Zamiast niego przyleciało dwóch policjantów. Sam prokurator nie był zdziwiony informacją o śmierci oskarżonego.
– Z podsłuchów rozmów, jakie z przemyconego do celi telefonu wykonywał Jeremiasz B., zorientować można się było, że bierze pod uwagę możliwość popełnienia samobójstwa – komentował prokurator Geyer. – Jego stan psychiczny był jednak ostatnio normalny. Wiedział, że trwające postępowanie może zmierzać w niewłaściwym dla niego kierunku. To był niezwykle inteligentny człowiek. Doskonale zdawał sobie sprawę, że wypuszczenie go na wolność jest coraz mniej realne. Można powiedzieć, że była przed nim tylko ściana.
Rzeczniczka resortu sprawiedliwości Elisabeth Zacharia poinformowała, że we wtorek nie było żadnych oznak świadczących o tym, jakoby „Baranina” planował samobójstwo. Miesiąc wcześniej, 9 kwietnia, Jeremiasz B. został przewieziony do szpitala z objawami zatrucia. Według austriackiej policji, wypił środek czyszczący podłogi. Sam „Baranina” twierdził później, że to policja chciała go otruć i dlatego jeden ze strażników dolał mu do kubka z zieloną herbatą trujący płyn. Jego życiu nie zagrażało wtedy niebezpieczeństwo.
Już następnego dnia wyszedł ze szpitala. Kilka godzin spędził pod opieką psychologa, a następnie trafił do celi objętej specjalnym nadzorem. Tej samej, w której znaleziono go martwego wczoraj nad ranem. – W pomieszczeniu z niewielkim oknem, toaletą i kolorowym telewizorem kontrolowano Jeremiasza B. regularnie co godzinę – tłumaczy naczelnik wiedeńskiego aresztu Peter Prechtl. W celi nie było jednak kamer monitoringu. Ze względu na bezpieczeństwo osadzonego nie wyrażono zgody na jego udział w spotkaniach z większą grupą więźniów. W areszcie, gdzie przebywa na co dzień ok. tysiąca osadzonych, 57-letni Jeremiasz B. niemal cały czas przebywał sam. Już 19 maja miał być wznowiony austriacki proces „Baraniny”, przerwany przez jego rzekomą próbę samobójczą. Obrońca Jeremiasza B. mecenas Karl Bernhauser wystąpił w tym czasie z wnioskiem o badanie psychiatryczne swojego klienta. Jak twierdził, zaczął wątpić w jego poczytalność.

DOROTA KANIA, PIOTR SIEŃKO współpraca JAROSŁAW MACHOWIAK

Życie Warszawy z dn. 08.05.2003 r.

Życie Warszawy – Baranina sp. z o.o.

Współpracownik polskiej esbecji i austriackich służb specjalnych. Mafioso, który bezwzględnie mordował. Biznesmen obracający milionami – Jeremiasz Barański ps. Baranina.

Jak udało się nam dowiedzieć, warszawska prokuratura zamierzała wkrótce postawić „Baraninie” zarzut przywłaszczenia pieniędzy należących do Jacka Dębskiego, kierowania zorganizowaną grupą przestępczą, do której mieli należeć m.in. „Inka”, „Sasza” Adam R, Sewer P. i Andrzej G. (większość już nie żyje). Jeremiasz B. „Baranina” zaczynał swą przestępczą karierę na wybrzeżu. Pracował wówczas dla Nikodema S. „Nikosia”. Zajmował się włamaniami, kradzieżami i przemytem samochodów. W Austrii zamieszkał w 1978 r. Początkowo w Himbergu prowadził zakład samochodowy, do którego auta wstawiali przede wszystkim polscy emigranci. Już wtedy współpracował z polskimi grupami przestępczymi. – Pod koniec lat 80. skupił wokół siebie kilka grup złodziei samochodów, którzy kradli auta z wypożyczalni na zachodzie Europie i przerzucali na wschód – opowiada oficer komendy głównej.
Bardzo szybko Jeremiasz B. dorobił się ogromnej fortuny. Większość pieniędzy inwestował w grunty Europy Zachodniej i Ameryki Północnej. W Austrii otworzył kilka firm budowlanych. Na przełomie lat 80. i 90. razem z Andrzejem Kolikowskim „Pershingiem”, pruszkowskim gangsterem, oraz Zbigniewem Nawrotem, rezydentem polskiej mafii w Niemczech, zajmował się przemytem alkoholu i papierosów. – Miał doskonałe kontakty ze wszystkimi gangami w Polsce – opowiada jeden z oficerów policji. Podczas licznych wyjazdów do USA spotykał się m.in. z bossami karteli narkotykowych i omawiał dostawy kokainy do Europy Zachodniej oraz agentami FBI, których jak się później okazało był tajnym agentem. Inwestował też w grunty w Kalifornii i na Florydzie. W tym ostatnim stanie kupił sobie nawet luksusową posiadłość. Przez podstawione firmy obracał milionami na światowych giełdach. Jako współpracownik najpierw polskich, a później austriackich służb specjalnych pomagał w rozpracowywaniu wschodnich grup przestępczych, pozbywając się przy tym niewygodnej konkurencji. Doszło do tego, że Jeremiasz B. stał się najpotężniejszym mafioso w Wiedniu, ale wtedy policja kryminalna nie mogła już nic z nim zrobić – mówi oficer komendy głównej policji.
Od lipca 2001 r. Jeremiasz B. czekał w austriackim areszcie na proces w sprawie zlecenia zabójstwa Jacka Dębskiego (11 kwietnia 2001 r.). Według aktu oskarżenia, motywem zlecenia zabójstwa były rozliczenia finansowe między „Baraniną” a Dębskim. Były minister przelał na konto w Wiedniu 421 tys. 502 euro, a oskarżony owo konto „wyczyścił”. Pieniądze te pochodziły podobno z niejasnych źródeł. Według austriackiej prokuratury, Jeremiasz Barański musiał się obawiać, że były minister wykryje opróżnienie konta i dlatego wydał na niego wyrok. W nocy z 11 na 12 kwietnia 2001 r., kiedy zastrzelono Dębskiego, Jeremiasz Barański 15 razy rozmawiał telefonicznie z płatnym zabójcą Tadeuszem M. oraz z Haliną G. „Inką”, oskarżoną o wystawienie Dębskiego zabójcy. Rankiem 12 kwietnia zabójca poinformował bossa o wykonaniu zadania, mówiąc „Elegancko, co?” – zacytował prokurator z nasłuchu telefonicznego. Kiedy, w związku z zabójstwem Dębskiego, miało nastąpić zatrzymanie Barańskiego, EDOK, służby austriackie, z którymi współpracował Jeremiasz B., usiłowały objąć go programem ochrony świadków FBI i wyekspediować z Austrii. Nawet w areszcie śledczym „Baranina” był na bieżąco informowany o wynikach prowadzonego przeciw niemu śledztwa. Umożliwiał to oficer EDOK, który regularnie spotykał się z obrońcą oskarżonego. Prokuratura zarzucała Barańskiemu zlecenie zabójstwa Dębskiego, przynależność do organizacji przestępczej oraz uzyskanie austriackiego obywatelstwa w niewyjaśnionych – być może sprzecznych z prawem – okolicznościach.

PIOTR SIEŃKO, RAFAŁ PASZTELAŃSKI

Życie Warszawy z dn. 08.05.2003 r.